Jarocin

Portal historyczny

Stanisław Bobowicz, Wspomnienia z pracy w Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Jarocinie, cz. I

WPROWADZENIE

Wspomnienia funkcjonariusza UB ze swojej pracy w organach bezpieczeństwa państwa komunistycznego są niezwykle rzadkim i cennym źródłem, tym bardziej ucieszyłem się, kiedy kilka lat temu natrafiłem w archiwum na relację nr 179. Jej autorem jest Stanisław Bobowicz, znana mi już wcześniej postać funkcjonariusza UB, od końca 1945 r. rozpracowującego środowisko społeczno-polityczne w Jarocinie. W wyniku wykonywania swoich obowiązków służbowych posiadł on ogromną wiedzę o ludziach powojennego Jarocina i nie tylko.

O samym Bobowiczu napisałem już wiele, Kapitan Stanisław Bobowicz – funkcjonariusz UB w Jarocinie (1945-1951), teraz przyszedł czas na opis pracy tajnej policji politycznej, czyli Urzędu Bezpieczeństwa w Jarocinie. Bobowicz przyzwyczaił mnie już do wielu kłamstw i manipulacji, które w swojej pracy stosował, tym bardziej ostrożnie podchodzę do jego kolejnych rewelacji i interpretacji powojennej rzeczywistości. Największą jednak wartością prezentowanych wspomnień są nazwiska funkcjonariuszy UB z Jarocina oraz autentyczne sytuacje, które miały miejsce, spisane z perspektywy funkcjonariusza jarocińskiej bezpieki.

Wspomnienia autor podzielił na kilka części. Pierwsza obejmuje charakterystykę całokształtu działalności Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Jarocinie w latach 1945-1951, druga zaczyna się od objęcia przez Bobowicza stanowiska szefa PUBP w Kole w 1951 r. Kończą je uwagi autora odnośnie metod pozyskiwania tajnych współpracowników. Nas najbardziej interesować będzie oczywiście pierwsza część wspomnień dotycząca Jarocina.

Bobowicz spisał wspomnienia w 1979 r. i w lipcu przesłał je do Biura Historycznego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Warszawie. Nigdy nie przypuszczał, że rok później powstanie „Solidarność” i w perspektywie dziesięciu lat upadnie komunizm. Wspomnienia miały na zawsze pozostać ściśle tajne. Miały służyć jako materiał szkoleniowy nowym rocznikom szkół MSW. Dzięki odtajnieniu archiwów po byłej Służbie Bezpieczeństwa możemy dzisiaj my wszyscy poznać historię pisaną przez funkcjonariusza UB.

Redagując tekst moim celem było wprowadzanie do niego jak najmniej poprawek. Bobowicz nie ustrzegł się jednak błędów ortograficznych. Postanowiłem je pozostawić, ponieważ pokazują, że mimo edukacji nie wyzbył się niektórych nawyków do końca swojego życia. Moje uwagi opatrzyłem nawiasem kwadratowym. I najważniejsze. Na końcu każdej kolejnej części wspomnień dołączam swój komentarz historyczny, który z uwagi na duży stopień manipulacji i przekłamań w tekście jest niezbędnym warunkiem publikacji tychże wspomnień.

WSPOMNIENIA

Stanisława Bobowicza ze służby w organach MO i SB na terenie województwa poznańskiego w latach 1945-1968, cz. I.

Wspomnienia obejmują tylko niektóre przeżycia związane z moją pracą. Nie poruszają podstawowej pracy operacyjnej, która stanowi tajemnicę służbową.

Służbę w PUBP Jarocin rozpoczełem [powinno być: rozpocząłem] z dniem 15 X 1945 r., miałem wówczas 30 lat życia, w tym dwa lata służby wojskowej, 36 dni walki w wojnie obronnej 1939 r. w składzie Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” pod dow[ództwem] gen. Fr[anciszka] Kleeberga, pięć i pół roku niewoli w obozie jenieckim Stalag II A. w Neubrandeburgu.

Służba wojskowa nauczyła mnie dyscypliny, wojna i niewola hartu, walki, wytrwałości oraz patriotyzmu i miłości do ojczyzny. Od 1946 r. jestem czł. PPR, a po zjednoczeniu do chwili obecnej PZPR. Na emeryturę przeszłem [powinno być: przeszedłem] w stopniu kapitana, za wzorową pracę, a potem działalność społeczną wielokrotnie odznaczony. Posiadam następujące odznaczenia: Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Srebrny Krzyż Zasługi, Brązowy Krzyż Zasługi, Medal 30-lecia PRL, Medal za Warszawę, Medal Zwycięstwa i Wolności, Medal X-lecia PRL, Brązowy Medal za Zasługi dla Obronności Kraju, Medal XXX-lecia Ludowego Wojska Polskiego, Medal za Udział w walce o Cytadelę Poznańską, który został nadany za działalność społeczną na rzecz środowiska cytadelowców, Odznaka X lat w Służbie Narodu, Odznaka XX lat w Służbie Narodu, Odznaka Miasta Poznania, Odznaka Za Zasługi w Rozwoju wojew. poznańskiego, Odznaka Grunwaldzka, Złota Odznaka Miłośnika Miasta Poznania, Odznaka Tysiąclecia Państwa Polskiego, Odznaka Zasłużony Działacz Frontu Jedności Narodu i inne.

W lipcu 1945 r. zawarłem związek małżeński i zamieszkałem czasowo w Jaraczewie pow. Jarocin, czyniąc starania na osiedlenie się na stałe na ziemiach odzyskanych – otrzymałem już odpowiednie dokumenty Starosty Powiatowego i władz wojskowych na osadnictwo w rejonie Zgorzelec – Legnica.

Pewnego dnia pomagałem w pracy Marianowi Idkowiakowi (piekarz w Jaraczewie), po skończonej pracy przy otwartym oknie paliliśmy skręty machory samosiejki, pod oknem piekarni zatrzymał się samochód, z którego wysiadło dwóch oficerów w mundurach – podeszli do nas, poczęstowali oryginalnymi papierosami i przedstawili się nam, jeden jako Szef PUBP w Jarocinie ppor. Palak, drugi jako Oficer Śledczy podporucznik Sikorski. W czasie  kilkunastu minutowej rozmowy obaj wypytywali nas czy bandy nie zakłócają spokoju. Byli bardzo uprzejmi i swoim zachowaniem zrobili na mnie duże wrażenie.

Po kilku dniach dowiedziałem się, że obaj oficerowie, ppor. Palak i ppor. Sikorski zostali zamordowani na terenie lasów Krzywosądowskich w okolicach Pleszewa. Wiadomość ta [na mnie] bardzo przygnębiająco wpłynęła, nie mogłem się z tym pogodzić, że polak polaka morduje po tylu cierpieniach jakich doznaliśmy od okupanta.

Zaczełem [powinno być: zacząłem] zastanawiać się nad tym czy dobrze robię jeśli osiedlę się na ziemiach odzyskanych, czy nie powinienem zgłosić się do Milicji i walczyć o całkowite utrwalenie władzy, czułem jakiś obowiązek. Będąc po zakupy w Jarocinie, spotkałem tam przypadkowo w sklepie piekarniczym mężczyznę, który w czasie rozmowy doradzał mi bym zgłosił się do PUBP, tam praca może trudniejsza ale nie trzeba chodzić na co dzień w mundurze. Nie długo zastanawiałem się, podjełem decyzję sam bez porozumienia się z żoną, która wiedziałem, że pod żadnym względem nie zgodzi się na to. Powiedziałem żonie i jej rodzinie, że mam pracę stałą w RKU Jarocin i rezygnuję z wyjazdu na ziemie odzyskane.

Pracę w PUBP Jarocin rozpoczełem [powinno być: rozpocząłem] w dniu 15 października 1945 r., w charakterze wartownika. Pracowałem na tym stanowisku tylko miesiąc. Jako wartownik często brałem udział w pościgu za bandami z grupą, która tym się zajmowała. Pewnego razu PUBP otrzymał informację, że w majątku Szypłów k/ Nowego Miasta banda zorganizowała zabawę taneczną. Zarządzili alarm, po kilkunastu minutach już samochody PUBP, MO i Wojska były gotowe do wymarszu – zabrano również mnie. Cicho bez świateł podjechaliśmy na odległość kilometra do majątku Szypłów otaczając go pierścieniem. Kierownictwo wyprawy zwróciło się do nas z prośbą o zgłoszenie się na ochotnika, by wejść do wnętrza pałacu, w którym odbywała się zabawa, w celu dokonania kontroli i zatrzymania bandytów. Ochotników było niewielu, a nawet ci co mieli obowiązek niechętnie to robili. Zgłosiło się nas sześciu. Pamiętam, że wraz ze mną zgłosili się Michał Sobczak i Werenz. Kierownictwo zrobiło krótką naradę dla poinstruowania jak winniśmy zaskoczyć bandytów. Zadanie było trudne i niebezpieczne, wymagało dobrego doświadczenia, a przede wszystkim odwagi. Powierzone nam zadanie wykonaliśmy, zatrzymaliśmy szereg osób bez dokumentów, które posiadały broń. Od tego czasu już nie byłem wartownikiem, chociaż nadal jeszcze długo pozostawałem na etacie wartownika. Powierzono mi funkcję Z-cy Komendanta Grupy Zaporowej. Grupa Zaporowa składała się z 16-tu żołnierzy w tym jednego oficera z 3 pp. Łódź. Mnie dokooptowano do Grupy jako przedstawiciela PUBP. Zadaniem Grupy Zaporowej było zabezpieczenie węzła kolejowego i zatrzymywanie dezerterów wojskowych oraz cywilów, którzy nie posiadali dokumentów a przewozili broń, szabrowników przewożących zrabowane łupy z ziem odzyskanych.

Wyniki pracy naszej Grupy Zaporowej były dobre, przeciętnie na dobę zatrzymywaliśmy ośmiu dezerterów i innych uzbrojonych bez dokumentów. Zatrzymanych po wstępnym rozpytaniu odstawialiśmy do macierzystych jednostek wojskowych, a osoby cywilne bez dokumentów do dyspozycji PUBP Jarocin.

Warunki pracy były bardzo trudne i niebezpieczne, warunki socjalne jak wyżywienie i zakwaterowanie jeszcze gorsze. Byliśmy skoszarowani, spaliśmy na podłodze na słomie bez pościeli w ubraniach w stałej gotowości bojowej z bronią przy boku. Wyżywienie zawsze to samo: zupa ziemniaczana i placki ziemniaczane, które nazywaliśmy królewskimi kotletami – dziś jeszcze mam je w pamięci, jakie one były wówczas smaczne, chyba dlatego, że zawsze miałem ich mało, zjadłbym jeszcze drugą porcję, ale nasza Pani Szefowa kuchni wydawała pod wydziałem, żaden uśmiech do niej nie pomagał.

Często mieliśmy ostre pogotowia, które nieraz do odwołania trwały kilka tygodni. W czasie pogotowia nie wolno było zdejmować butów ani rozbierać się do spania. Nie było również ciepłej wody do mycia co utrudniało utrzymać podstawową higienę osobistą.

W połowie roku 1946 na skutek złego odżywiania, braku snu i złej higieny osobistej zachorowałem na szkarlatynę, pogotowie umieściło mnie w Szpitalu Powiatowym w Jarocinie na zakaźnym, gdzie przebywałem sześć tygodni – choroba miała przebieg bardzo ciężki, lekarze twierdzili, że jest to choroba dziecięca – w takim wieku rzadko się zdarza i przebieg jej jest ciężki.

Po powrocie ze Szpitala dowiedziałem się, że Grupa Zaporowa została już rozwiązana. W dalszym ciągu pozostałem na etacie wartownika, a pracowałem jako Młodszy Referent w Sekcji Społ. Polit. PUBP. Po wyjściu ze Szpitala czułem się bardzo dobrze, byłem wypoczęty i dobrze odżywiony więc z pełnym zapałem przystąpiłem do powierzonej mi pracy, która początkowo wydawała mi się trudną, ale przy pomocy starszych i doświadczonych kolegów (szczególnie Kolegi Lewandowskiego) szybko pokonałem trudności.

W sierpniu 1946 r. odnaleziono zwłoki zamordowanych funkcj[onariuszy] PUBP Szefa Palaka i Ofic. Śledczego Sikorskiego. Miałem możliwość obejrzeć je w kostnicy – tego widoku do śmierci nie zapomnę, oczy wydłubane, nos i uszy obcięte, paznokcie u rąk i nóg obdarte, zęby wybite, szczęki połamane. Przystojnych młodych ludzi zamieniono w zbitą masę. Zwyrodniali oprawcy zabrali im mundury, żona Palaka rozpoznała tylko swego męża po szczątkach swetra jaki miał na sobie, który własnoręcznie zrobiła mężowi. W tym okresie jeszcze byłem słabo zorientowany politycznie, ale nie mieściło mi się w głowie, jak mogli takiego barbarzyństwa dokonać polacy, ludzie, którzy na piersiach swych nosili olbrzymich rozmiarów ryngrafy Matki Boskiej. Tam w kostnicy pamiętnego dnia przysiągłem sobie, że będę tak pracować, żeby pomścić tą barbarzyńską zbrodnię. Będę twardym i nieustępliwym w walce z bandami.

Źródło: Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej.

KOMENTARZ

Stanisław Bobowicz po mobilizacji w sierpniu 1939 r. brał udział w kampanii wrześniowej, walcząc w szeregach 1. Pułku Ułanów Krechowieckich z Augustowa. Pułk, wchodząc w skład Suwalskiej Brygady Kawalerii, toczył zacięte walki z Niemcami m.in. pod Zambrowem, Zalesiem i Olszewem, kończąc swój szlak bojowy 6 października w ostatniej bitwie kampanii pod Kockiem. Podczas wrześniowych walk Bobowicz został dwukrotnie ranny i ostatecznie dostał się do niewoli niemieckiej na terenie województwa lubelskiego. 1. Pułk Ułanów zapisał się złotymi zgłoskami w historii polskiej wojskowości, bohatersko walcząc przez całą kampanię wrześniową. Warto w tym miejscu zacytować fragment opracowania dotyczącego ww. pułku z portalu wrzesień39.pl

Rano 6 października do kwaterujących w rejonie Lipin Krechowiaków doszła wiadomość o kapitulacji grupy wprawiając wszystkich w nastrój głębokiego przygnębienia. Ułani zakopali lub zniszczyli posiadane uzbrojenie. […] Gdy to nastąpiło Niemcy zebrali ułanów na środku polany oświetlonej reflektorami stojących w koło samochodów. Oficerów natomiast załadowali na samochody i wywieźli w kierunku Dęblina. Tak zakończyła się dla 1 Pułku Ułanów Krechowieckich kampania wrześniowa. Podczas jej trwania żołnierze pułku wzięli udział w 22 bitwach i potyczkach, 18 z nich zostało uwieńczonych sukcesem, 2 zakończyły się niepowodzeniem a 2 starcia należy uznać za nierozstrzygnięte. W walkach tych pułk zadał Niemcom znaczne straty zwłaszcza w sprzęcie. Krechowieccy ułani zniszczyli bowiem ponad 30 czołgów i samochodów pancernych, 6 dział, około 50-60 samochodów różnych typów oraz motocykli. Trudne do ustalenie są straty w ludziach jakie pułk zadał Niemcom. Można je najprawdopodobniej szacować na około 400-450 zabitych. Krechowiacy wzięli również w toku całej kampanii około 70 jeńców. Straty własne 1 pułku ułanów wyniosły około 150-200 poległych oficerów i żołnierzy.

Nic zatem nie wskazywało, by uczestnik kampanii wrześniowej z taką piękną wojenną kartą swoje zatrudnienie znalazł w organach bezpieki. W swoich wspomnieniach twierdził, że bezpośrednim impulsem, który go do tego skłonił, było zlikwidowanie przez podziemie niepodległościowe, a dokładnie oddział kpt. Jana Kempińskiego „Błyska”, por. T. Palaka i sierż. K. Sikorskiego z PUBP w Jarocinie. Opisuje to wydarzenie dość jednoznacznie, wskazując na barbarzyństwo partyzantów, którzy mieli wydłubać swoim ofiarom oczy, odciąć nos i uszy, a także zmasakrować ciała. W świetle ostatnich badań okazało się jednak, że S. Bobowicz w swoich wspomnieniach mija się zupełnie z prawdą lub wykazuje się zupełnym brakiem wiedzy na temat stopnia rozkładu ciała po czterech miesiącach od zgonu. Myli także miesiąc odnalezienia zwłok, wskazując, że był to sierpień, a w rzeczywistości odnaleziono ich w lutym 1946 r.

Opisałem ten temat szczegółowo w artykule Volksdeutsch Willi Bunk odnajduje zwłoki funkcjonariuszy UB z Jarocina por. Tadeusza Palaka i sierż. Kazimierza Sikorskiego

Niezaprzeczalne jest jednak to, że widok zwłok będących w takim rozkładzie mógł ujemnie wpłynąć na nieuświadomionego politycznie młodego żołnierza, który od tego momentu związał się na 24 lata z bezpieką. Czy dokonany wybór był tylko przypadkiem, czy podjętą przez niego świadomą decyzją, tego już się nie dowiemy.

Wstępując do UB w podaniu napisał: Ja powyżej wymieniony Bobowicz Stanisław uprzejmie proszę o przyjęcie mnie do Urzędu Bezpieczeństwa w Jarocinie. Prośbę swą motywuję tym, iż czuję w sobie pewne zdolności do tej pracy. Uważam, że prośba moja będzie pomyślnie załatwiona. Było to według dokumentów personalnych 18 października 1945 r., czyli faktycznie kilka dni po zlikwidowaniu szefa UB w Jarocinie i sierż. Sikorskiego.

W tym fragmencie wspomnień Bobowicz wspomina także o jednej z wielu akcji przeciwko podziemiu, tym razem w majątku Szypłów w gminie Nowe Miasto n. Wartą. W tym okresie PUBP w Jarocinie swoim zasięgiem obejmował ogromny obszar, z jednej strony właśnie gminę Nowe Miasto, a z drugiej gminy Czermin i Pleszew. Był to także teren występowania najsilniejszej partyzantki antykomunistycznej, z którą przyszło się zmierzyć głównie funkcjonariuszom UB z Jarocina. 

Opracowanie: Tomasz Cieślak

Twórca projektu Twórca
Partnerzy
Jarocin Jarocin Jarocin Jarocin Jarocin Jarocin
Jarocin Jarocin Jarocin Jarocin Jarocin

Kategorie tematyczne