Tajemnica katastrofy samolotu „Karaś” w Cielczy 3 września 1939 r. Jedna z dwóch wersji katastrofy
Jednym ze 112 utraconych w kampanii wrześniowej przez polskie wojsko „Karasi” był dowodzony przez por. obs. Zbigniewa Grochowskiego-Grekowicza samolot, który rozbił się 3 września 1939 r. w Cielczy niedaleko Jarocina. Historia ta przez wiele lat owiana była mgłą tajemnicy. Mgła tego feralnego wrześniowego dnia miała też spowijać znane wszystkim wzniesienie w Cielczy. Dzisiaj, za sprawą grupy pasjonatów, myślę tu głównie o jednej osobie, podejmujemy ten temat na nowo. Spróbujemy poznać więcej okoliczności na temat rozbicia „Karasia” pod Jarocinem w trzecim dniu II wojny światowej.
Jedną z osób, która od wielu lat angażuje się w tę sprawę, jest leśnik z wykształcenia, ale zarazem pasjonat lotnictwa, modelarz, pisarz i badacz lotniczych historii i nie tylko, Pan Stefan Matysiak z Jarocina, który specjalnie na moją prośbę, napisał w styczniu 2020 r. obszerny artykuł dotyczący katastrofy samolotu „Karaś” w Cielczy. Jest to uzupełniona i poszerzona wersja maszynopisu, w którym pokusił się on o rozwiązanie tej historii, i który to maszynopis Pan Stefan przekazał w 2004 r. do Muzeum Regionalnego w Jarocinie.
Pan Stefan jako zapalony modelarz i profesjonalista, posiadający niezwykłą wiedzę dotyczącą budowy samolotów, od wielu lat bazując na literaturze faktu, próbuje z wielkim zaangażowaniem i pasją rozwiązywać i wyjaśniać tajemnicze katastrofy lotnicze w Polsce. Jedną z nich jest właśnie katastrofa samolotu „Karaś”, który rozbił się w 1939 r. w Cielczy, ale warto wspomnieć także o katastrofie amerykańskiego B-17 pod Jaraczewem w 1945 r., którą to katastrofę również dogłębnie przeanalizował. Kiedy marzenia o zostaniu lotnikiem okazały się niemożliwe do zrealizowania, Pan Stefan postanowił pójść w ślady pracującego dla znamienitej rodziny Szembeków z Siemianic dziadka i został, tak jak on, leśnikiem. Nie przeszkodziło mu to jednak w rozwijaniu swoich lotniczych pasji. Rozmowy z nim są czystą przyjemnością, a pasji, erudycji i zaangażowania pozazdrościć mógłby mu niejeden zawodowy historyk. A przypomnę tylko, że Pan Stefan ma już prawie 90 lat, za to pamięć i światłość umysłu doskonałą. Warto dodać, że historię swojej rodziny opisał on w niezwykle barwny sposób w książce Zdarzyło się w Siemianicach, wydanej w 2010 r. w Kępnie.
W swoim nowym artykule, który publikujemy dla Państwa na portalu, polemizuje on z oficjalną do tej pory wersją opisującą katastrofę „Karasia”, która została przedstawiona w broszurze „Katastrofa samolotu PZL-23 „Karaś”, Cielcza 3 września 1939 r. Broszurę wydano z okazji 80. rocznicy tego wydarzenia i odsłonięcia pamiątkowego głazu przed Szkołą Podstawową w Cielczy. Uroczystość miała miejsce 4 września 2019 r.
W wydanej na tę okoliczność broszurze czytamy, że 3 września 1939 r. z lotniska Kazimierz Biskupi koło Konina wystartował PZL P-23B „Karaś” w którego skład załogi wchodzili:
por. obs. Zbigniew Grochowski-Grekowicz
ppor. pil. Kazimierz Sobczak
kpr. strz. Jan Stangierski
Zadaniem załogi było rozpoznanie obszaru Żmigród-Milicz. Po wykonaniu zadania zaatakowano z lotu koszącego rozpoznane oddziały piechoty niemieckiej bombami i ostrzelano seriami karabinów maszynowych. Samolot został trafiony pociskiem niemieckim i lecąc w stronę pozycji polskich spadł na budynek gospodarczy w miejscowości Cielcza koło Jarocina.
Ostatni żyjący świadkowie, m.in. pan, który pomimo swojego wieku pamięta jak dzisiaj, że była to niedziela, ludzie szli do kościoła. Była wtedy mgła, co według niego spowodowało to, że pilot zahaczył końcem skrzydła o szczyt domu. Tuż za domem znajdował się spory kawałek pola, na którym pilot chciał wylądować, gdyż ten samolot nie dawał możliwości dalszego lotu. Załogę z palącego się samolotu uratowali wycofujący się żołnierze 15 Pułku Ułanów, którzy w tym czasie znajdowali się w pobliżu. Obserwator por. Zbigniew Grochowski-Grekowicz zginął na miejscu. Rannego pilota ppor. Kazimierza Sobczaka odwieziono do szpitala w Jarocinie, ale jego rany okazały się śmiertelne. Zmarł jeszcze tego samego dnia. Uratował się tylko strzelec – kpr. Jan Stengierski, który według świadka oddalił się od samolotu lekko kulejąc. Obaj polegli piloci zostali pochowani 4 września we wspólnej mogile żołnierzy września 1939 r. na jarocińskim cmentarzu parafialnym. Wkrótce potem jedyny ocalały członek załogi, kapral Jan Stengierski wrócił do swojej macierzystej jednostki, a następnie przez Rumunię, Jugosławię i Francję przedostał się do Anglii, gdzie złożył opis lotu „Karasia 4”.
Broszura zawiera również krótkie biogramy załogi „Karasia”. Oto one:
por. obs. Zbigniew Grochowski-Grekowicz
ur. 16.02.1920 r. zm. 3.09.1939 r.
Urodzony w Wilnie. Absolwent Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie (8 promocja). Mianowany ppor. obs. 15 sierpnia 1934 r. i przydzielony do dywizjonu liniowego 3 PL w Poznaniu. Latał jako obserwator w 31 Eskadrze Liniowej, a następnie awansowany 15.03.1937 r. do stopnia porucznika – latał w 34 Eskadrze Rozpoznawczej, wraz z którą brał udział w kampanii wrześniowej 1939 r. w składzie lotnictwa Armii „Poznań”.
Zginął 3 września 1939 r. podczas lotu rozpoznawczego rejonu Żmigród-Milicz samolotem PZL P-23 B „Karaś” jako dowódca załogi we wsi Cielcza koło Jarocina.
ppor. pil. Kazimierz Sobczak
ur. 7.02.1918 r. zm. 3.09.1939 r. (?)
Urodzony w Ostrowie Wlkp. Po ukończeniu gimnazjum i kursu pilotażu szybowcowego w Ustianowej wstąpił do SPL w Dęblinie (12 promocja). Mianowany ppor. pil. 31.08.1939 r. Skierowany na praktykę w czerwcu tego roku do 3 PL w Poznaniu. Przydzielony został jako pilot do 34 Eskadry Rozpoznawczej. Brał udział w kampanii wrześniowej 1939 r. w składzie tej eskadry, przydzielonej do dyspozycji dowódcy lotnictwa Armii „Poznań”.
Pilot 3 września 1939 r. podczas lotu rozpoznawczego rejonu Żmigród-Milicz samolotem PZL P-23 B „Karaś” został ciężko ranny. Wyciągnięty z wraku maszyny przez oddział żołnierzy kawalerii i odwieziony do szpitala w Jarocinie. Prawdopodobnie zmarł w szpitalu tego samego dnia. Pochowany został na cmentarzu parafialnym św. Marcina w Jarocinie.
Kpr. strz. Jan Stengierski
ur. 7.05.1915 r. zm. 14.03.1942 r.
Rozpoczynał swoją przygodę z lotnictwem jako podoficer w 3 PL Poznań. W wojnie obronnej 1939 r. latał jako strzelec samolotowy w składzie 34 Eskadry Rozpoznawczej Lotnictwa Armii „Poznań”. 3 września 1939 r. brał udział w locie bojowym. Zdołał się uratować z płonącej maszyny. Przez Rumunię i Francję przedostał się do Wielkiej Brytanii. Po przeszkoleniu strzeleckim otrzymuje przydział do dywizjonu 307 RAF. Do końca 1940 r. służył w 307 Dywizjonie „Lwowskich Puchaczy” (eskadra B) jako strzelec/radio-nawigator. W listopadzie ponownie powraca na przeszkolenie bojowe do 18 OTU. Odbywa w nim szkolenie bojowe i loty na „zgrywanie załogi”. W dniu 14.03.1942 startuje z lotniska Bramcote o godz. 20.45 do lotu treningowego na zgrywanie załogi. Podczas startu samolot zderzył się z drzewami i rozbił. Pogrzeb odbył się kilka dni później na cmentarzu w m. Nuneaton, Warwickshire (Wielka Brytania).
Pan Stefan Matysiak przedstawia jednak inną wersję tej katastrofy niż ta opisana w powyższej broszurze. Zatem wczytajmy się, co ma nam do przekazania. Zachęcam do lektury jego artykułu na portalu.
Autor: Tomasz Cieślak
Bibliografia:
Katastrofa samolotu PZL-23 „Karaś”, Cielcza 3 września 1939 r., Cielcza 2019.