Trudne początki Milicji Obywatelskiej w Jarocinie w 1945 r.
Z chwilą wkroczenia 24 stycznia 1945 r. do Jarocina Armii Czerwonej zaczęto tworzyć zręby Ochotniczej Milicji Obywatelskiej na czele z kpt. Piątkowskim. Jej głównym celem była ochrona pozostawionego przez wycofujące się wojska niemieckie majątku narodowego. Milicja Ochotnicza jako oddolna inicjatywa samych mieszkańców Jarocina nie była kontrolowana przez żadną z sił politycznych. Zastępcą tej formacji został por. Sokołowski. Komendantowi Piątkowskiemu udało się w ciągu zaledwie dwóch dni zorganizować trzy plutony w sile 50 osób każdy. Pełniły one swoją służbę na trzy zmiany. W krótkim czasie pod bronią w Jarocinie było 250 nieskoszarowanych, umundurowanych i wyposażonych w broń i amunicję milicjantów. Niektóre źródła wskazują, że pierwszym komendantem spontanicznie powstającej placówki milicji w Jarocinie został mianowany Kazimierz Sikorski. Miał ją organizować już 26 stycznia 1945 r. Taką informację podawał m.in. Marian Walczak w Dziejach Jarocina. Wiadomości o dwóch formacjach milicyjnych wcale nie muszą się wzajemnie wykluczać, zważywszy, że był to okres, w którym wiele inicjatyw rodziło się i funkcjonowało jednocześnie, a Kazimierz Sikorski mógł być komendantem pierwszej milicji utworzonej przez PPR i to właśnie tę formację promowano głównie w powojennej historiografii.
Istotne zmiany w funkcjonowaniu Ochotniczej MO nastąpiły wraz z powołaniem przez PPR pod koniec stycznia 1945 r. Czesława Knapika (PPR) na stanowisko pierwszego komunistycznego Komendanta Powiatowego MO. Kulisy tej nominacji sięgają 26 stycznia 1945 r., kiedy to pouczeni przez dowództwo wojsk radzieckich członkowie przedwojennej PPS oraz Związku Zawodowego Kolejarzy w osobach Wiktora Bigosa, Bączkowskigo, Leona Kaczmarka, Czesława Knapika, J. Mikołajczyka, F. Paluszkiewicza, Kazimierza Tobolskiego i Sołtysiaka spotkali się w mieszkaniu Adama Siudmaka i jednomyślnie wyrazili gotowość do przejęcia władzy w mieście, wedle nominacji jakie zaproponuje im pełnomocnik Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. Późniejsze wydarzenia pokazały, że prawie każda z wyżej wymienionych osób będzie mieć wpływ na utrwalanie władzy komunistycznej na terenie powiatu jarocińskiego. Jednym z nich był wspomniany Czesław Knapik. Pełnienie przez niego w okresie powojennym służby w milicji miało swoje wzloty i upadki. Jeden fakt pozostaje niezmienny. Był on „szczerym demokratą” i ideowym działaczem komunistycznym.
Do całkowitej reorganizacji MO za zgodą i przy udziale pełniącego wówczas funkcję burmistrza Jarocina Adama Siudmaka doszło już 14 lutego 1945 r. Utworzono wówczas sześć wydziałów: ogólny, personalny, administracyjno-gospodarczy, polityczno-wychowawczy, śledczy i uzbrojenia, a cała MO na terenie Jarocina została podzielona na trzy placówki terenowe. Komendantem na miasto Jarocin wybrano Romana Mikułę, a zastępcą Bolesława Bacherę. Siedziba pierwszej placówki mieściła się przy ulicy Rynek 2, funkcję dowódcy pełnił w niej Józef Konieczka, zastępcą został Jan Demski. Dowódcą drugiej placówki, tzw. II plutonu, pozostał Jan Patelka, który funkcję tę sprawował od 24 stycznia 1945 r. Jej siedziba mieściła się w Bursie Gimnazjalnej. Zastępcą Patelki został Walenty Smoczyk. Trzecia placówka, z siedzibą na strzelnicy Bractwa Kurkowego, dowodzona była przez Walentego Przykłotę, którego zastępował Marian Żurek. Jan Patelka został 5 marca 1945 r. powołany ostatecznie na funkcję zastępcy komendanta MO. Tworząc powiatową MO, zlikwidowano jednocześnie wszystkie formacje ochotnicze. Do terenów miejskich administrowanych przez MO włączono również Ciświcę, podzieloną między wszystkie trzy placówki. Pod koniec marca 1945 r. Komenda Milicji Obywatelskiej przedstawiała się następująco: Czesław Knapik – komendant, Jan Patelka – zastępca komendanta, Maria Dworczykowa i Czesława Młodzińska – maszynistki, Henryk Brenk, Jan Bartoszewski, Stanisław Wieczorek i Ryszard Mikuła – gońce.
Czesław Knapik od samego początku swojego urzędowania nie cieszył się zaufaniem Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Jarocinie. Dowodem na to jest charakterystyka sporządzona 28 marca 1945 r. przez pracownika Referatu III UB w Jarocinie, Bolesława Stróżyńskiego. W raporcie do ppor. Władysława Orłowskiego, ówczesnego szefa UB, Stróżyński tak scharakteryzował urzędującego wówczas komendanta MO: Obywatel Komendant obwodowy Milicji Knapik – członek PPR. Człowiek energiczny, lecz mało oddany pracy ideowej, materialista, karierowicz korzystający z koniunktury, zarozumiały i wmawiający sobie wielkość. W dużo wypadkach omija Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. Nie współpracuje z nim, a natomiast szuka poparcia u Władz Sowieckich.
Powyższa charakterystyka jest pokłosiem złożonego przez Knapika w dniu 25 marca 1945 r. podania o pracę w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Jarocinie, które zostało wysłane do władz MBP w Warszawie z poparciem samego ppłk. Stanisława Szota, kierownika wojewódzkiego UB w Poznaniu. Interwencja Orłowskiego, który poczuł się zagrożony o swoją pozycję w UB, była na tyle skuteczna, że podanie to pozostało bez odpowiedzi. Nie pomogła Knapikowi wystawiona przez PPR rekomendacja. Od tego momentu drogi dwóch najważniejszych osób w mieście odpowiedzialnych za „bezpieczeństwo publiczne” rozeszły się definitywnie. Konflikt na linii MO i UB był na rękę podziemiu niepodległościowemu. Życie pokazało, że tak MO, jak i bezpieka w 1945 r., miały ogromne problemy z koordynacją wspólnych działań przeciwko niemu.
Komuniści, nie ufając zmianom przeprowadzonym w jarocińskiej milicji, powołali do kontroli MO organy inspekcyjne, w skład których weszli ich zaufani ludzie. Byli to Edmund Rydlewski, Jan Kowalski, Jan Nowakowski, Stefan Szymański, Stanisław Pawlak i Józef Ciesielski. W wyniku działalności komendanta Knapika i grupy inspekcyjnej, milicjantów, których nowa władza uznała za niepewnych ideologicznie, usuwano z jej szeregów. Kolejni zostali zmuszeni do odejścia ze służby w związku z naciskami zakładów pracy, które odczuwały brak wykwalifikowanej siły roboczej. Proces ten trwał zarówno w 1945 jak i w 1946 r. W ten sposób w krótkim czasie Milicja Obywatelska w Jarocinie, która początkowo była formacją prawdziwie obywatelską, została ostatecznie zdominowana przez komunistów. Zorganizowanie jej wkrótce w myśl regulaminów wojskowych pozwoliło ostatecznie PPR na użycie jej do walki z podziemiem niepodległościowym, PSL i wszelką opozycją antykomunistyczną. Kłóciło się to z rolą milicji jako gwaranta ładu i porządku publicznego, dosłownie, bez ideologicznego zabarwienia.
Podobny schemat zastosowano w stosunku do żywiołowo powoływanych w całym powiecie milicji wiejskich, które miały strzec bezpieczeństwa na wsi. Ich żywot był równie krótki, jak pierwszej niekomunistycznej MO w Jarocinie. Zadanie, jakim było zlikwidowanie niekomunistycznej milicji w całym powiecie, nie było jednak takie proste. Knapik potwierdził to 19 marca 1945 r. na odprawie komendantów obwodowych MO na powiat jarociński. Na spotkaniu, korzystając ze swojego doświadczenia z reorganizacji MO w Jarocinie, pouczał zebranych jak milicjanci mają zlikwidować samorzutnie powstające w początkach 1945 r. milicje wiejskie, których głównym celem była ochrona ludności wiejskiej przed gwałtami i rabunkami okolicznych rabusiów. Chodziło głównie o odebranie funkcjonariuszom broni, amunicji i opasek. Wielu z nich było jeszcze podczas okupacji członkami Armii Krajowej. Jedynym ustępstwem władz milicyjnych w Jarocinie było pozostawienie kilku dawnych milicjantów do ochrony ludności, gdyż ustanowione nowe etaty stanowiły za małą ochronę dla ludności. W omawianym okresie głównym ich zadaniem było wyłapywanie po okolicznych lasach rozbitków z armii niemieckiej oraz ochrona majątku mieszkańców.
Wspomniana wyżej niechęć pracowników UB w Jarocinie na czele z jego szefem por. Władysławem Orłowskim do szefa MO spowodowała szybko, bo już w maju 1945 r., kłopoty komendanta. W wyniku tajnej obserwacji, dochodzenia i nieostrożności żony Knapika w rozmowach z szefem UB, w jego domu została przeprowadzona rewizja. W wyniku tej akcji odnaleziono nielegalnie przechowywany aparat radiowy. Na trop aparatu wpadło UB, kiedy jeden z mieszkańców Jarocina, będąc w stanie nietrzeźwym, wygadał się na mieście, że instalował komendantowi MO w tajnej skrytce aparat radiowy (sic!) Knapik został aresztowany. Okazało się, że w myśl rozporządzenia Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego zdał on wcześniej jeden aparat radiowy, by móc na drugim radiu w spokoju słuchać audycji zagranicznych. Następcą Knapika został ppor. Leszek Siemion. Sami podwładni zmianę komendanta przyjęli dobrze. Na tym nie zakończyły się problemy z komunistycznym prawem od teraz Czesława K., ale o tym już w następnym artykule.
Pierwsi komendanci MO w Jarocinie sprawowali swoje funkcje w bardzo trudnych warunkach politycznych, w okresie utrwalania władzy ludowej. Dnia 15 sierpnia 1945 r. o godzinie 1900 w Jarocinie, o czym mało kto wie, doszło do próby porwania Powiatowego Komendanta Milicji Obywatelskiej z Jarocina ppor. Siemiona, następcy Czesława Knapika. Sprawcami byli polscy żołnierze z I Warszawskiego Samodzielnego Batalionu Rozpoznawczego, stacjonującego w majątku w Kościelnej Wsi pod Kaliszem. W wyniku tego zdarzenia komendant MO został lekko ranny w nogę.
Całe to zajście było aktem zemsty polskich żołnierzy za zabicie podczas interwencji milicji we wsi Chromiec sierżanta WP Bronisława Tokarczuka. W nocy z 9/10 sierpnia 1945 r. sierż. Tokarczuk i szer. Jan Jamik zabrali konia Annie Tischer z Chromca. O całym zdarzeniu powiadomiono MO w Jarocinie. W wyniku interwencji doszło do wymiany strzałów między milicjantami a żołnierzami, podczas której sierż. Tokarczuk został postrzelony w obie nogi. Odniesione rany były na tyle poważne, że podoficer 14 sierpnia 1945 r. zmarł.
A jak wyglądało całe zajście? Żołnierze, uzbrojeni w automaty, podjechali samochodem ciężarowym pod mieszkanie komendanta MO na Rynku w Jarocinie i po prostu go uprowadzili. Na miejsce przybyło czterech milicjantów, którzy stanęli do walki w obronie swojego komendanta. Doszło do wymiany ognia, podczas którego, przy próbie ucieczki, ranny został ppor. Siemion. Żołnierze odjechali w kierunku Kalisza, pozostawiając rannego komendanta.
Służba milicjantów w pierwszym okresie po wyparciu wojsk niemieckich była bardzo niebezpieczna, o czym świadczy również poniższy przypadek. Po terenie całego powiatu przemieszczało się wiele oddziałów podziemia niepodległościowego, ale także dezerterzy i maruderzy żądni łatwego zysku oraz żołnierze z rozbitych jednostek niemieckich. Nie brakowało również triumfujących oddziałów sowieckich, a nawet NKWD. Sytuacja była zatem wyjątkowo skomplikowana. W walce z niedobitkami wojsk niemieckich w lasach osieckich w powiecie jarocińskim 31 stycznia 1945 r. zginęło na miejscu trzech nowoprzyjętych milicjantów z posterunku MO w Mieszkowie. Byli to: szer. Feliks Maciejewski z Osieka (ur. 1924 r.), kpr. Teodor Piotrowiak ze Stramnicy (ur. 1917 r.) oraz szer. Józef Roguszczak z Szypłowa (1923 r.) Nie był to odosobniony przypadek, kiedy szeregowi milicjanci musieli stawić czoła wycofującym się regularnym oddziałom niemieckim. W całym województwie poznańskim w walkach z niedobitkami frontowych wojsk niemieckich zginęło łącznie 75 z nich. Miesiąc później w wyniku interwencji w Nowym Mieście, 26 lutego 1945 r. zastrzelony został kpr. Władysław Szatkowski, milicjant posterunku MO Nowe Miasto. Podobny los spotkał szer. Franciszka Wójcińskiego, milicjanta posterunku MO w Jaraczewie, który brał udział w interwencji podczas ataku na mleczarnię w Wojciechowie 13 listopada 1945 r.
Tworząc powojenny aparat represji, w skład organów bezpieczeństwa państwa włączono milicję jako całą formację i z bezwzględnością wykorzystywano ją również do walki z przeciwnikami politycznymi, głównie z podziemiem niepodległościowym. Do starć z byłymi akowcami rzucano głównie pluton operacyjny MO. Wielu milicjantów musiało dokonywać niezwykle trudnych i tragicznych wyborów, wielu odniosło rany, a nawet zginęło w bratobójczej walce. W maju 1945 r. stan MO w całym województwie poznańskim wynosił 6624 milicjantów, z czego ponad 100 funkcjonariuszy pracowało w Komendzie Powiatowej MO w Jarocinie.
W pierwszych dniach lutego 1945 r. w skład MO wchodziło wiele osób czynnie zaangażowanych w okresie okupacji niemieckiej w działalność konspiracyjną. Byli to przeważnie członkowie Armii Krajowej, którzy mimo służby w milicyjnej formacji prowadzili nadal podwójne życie. Konspiracja antykomunistyczna w całej Polsce zaczęła spontanicznie odtwarzać swoje struktury po przejściu radzieckiego frontu. Głównym powodem tego stanu rzeczy były represje stosowane przez NKWD i UB. Podobnie było na terenie powiatu jarocińskiego. W Wielkopolsce w pierwszej połowie 1945 r. zaczęły powstawać organizacje podziemne, m.in. Delegatura Sił Zbrojnych na Kraj, Wielkopolska Samodzielna Grupa Ochotnicza „Warta” oraz organizacja Wolność i Niezawisłość. W każdej z tych formacji zaprzysiężeni milicjanci odgrywali ogromną rolę.
Milicjantem, a jednocześnie członkiem WSGO „Warta”, był pochodzący z terenu ziemi pleszewskiej Henryk Sitarz. Dnia 26 kwietnia 1946 r. w imieniu Rejonowego Sądu Okręgowego na sesji wyjazdowej w Ostrowie Wielkopolskim uznano go, a także inne osoby, winnych, że w okresie od sierpnia 1945 roku do grudnia 1945 roku w Kuczkowie pow. Jarocin brali udział w nielegalnym związku WSGO „Warta”, mającym na celu obalenie demokratycznego ustroju Państwa Polskiego. Sitarz został skazany na dziesięć lat więzienia. Odnośnie oskarżonego Sitarz Henryka sąd wziął pod uwagę, że był on milicjantem, a równocześnie wrogiej państwu organizacji w organach stojących na straży bezpieczeństwa publicznego […]. Podczas odbywania kary przebywał w czterech zakładach karnych: w Poznaniu, we Wronkach, w Inowrocławiu i w Potulicach. Utracił pełnię praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na okres pięciu lat. W marcu 1947 r. objęła go amnestia, która zmniejszyła wymiar kary do pięciu lat. Sitarz za swoją niepodległościową działalność przebywał w celi do 21 grudnia 1950 r., po czym został wypuszczony na wolność.
Poniżej przytaczam kilka tylko przykładów zaatakowania przez podziemie niepodległościowe komisariatów MO. Ta forma zdobycia broni była najbardziej powszechna w pierwszych latach powojennych, ponieważ milicjanci bardzo rzadko stawiali opór i praktycznie czasami bez jednego wystrzału oddawali partyzantom broń. Wielu też z nich współpracowało z partyzantami albo było członkami podziemnych organizacji.
Gołuchów. Dnia 22 września 1945 r. posterunek MO został zaatakowany przez 15 żołnierzy „Błyska”. Po wrzuceniu granatu i ostrzelaniu posterunku, partyzanci wycofali się do lasu. Dnia 2 grudnia oddział pod dowództwem Mariana Wasilewskiego „Wilka”, następcy „Błyska”, ponownie zaatakował posterunek. Rozbrojono dwóch milicjantów i nakazano im wystąpienie z MO. Zabrano dwa kbk.
Jaraczewo. Był to obszar, na którym działał oddział Gedymina Rogińskiego „Dzielnego” oraz Zygmunta Borostowskiego „Bora”. To partyzanci tego oddziału zajęli 31 stycznia 1946 r. posterunek MO. W akcji brało udział 30 żołnierzy. Zarekwirowano 2 pistolety, 2 lornetki i umundurowanie. Jaraczewo zostało zdobyte przez 30-osobowy oddział „Bory”, dowodzony przez Kazimierza Szczepaniaka „Borysa”, jeszcze raz 27 kwietnia 1946 r. Zarekwirowano wówczas 10 granatów, 1 płaszcz i 1 pistolet.
Żerków. Dnia 30 października 1945 r. oddział „Zielonego Trójkąta”, dowodzony przez Leona Wesołowskiego „Wichurę”, wtargnął do siedziby MO i po obezwładnieniu milicjantów oraz przerwaniu linii telefonicznej oddalił się w niewiadomym kierunku. Zabrano jedynie 2 torby służbowe. Żerków gościł żołnierzy partyzantki antykomunistycznej jeszcze 7 marca 1946 r. Do posterunku MO wtargnęli wówczas żołnierze z oddziału „Dzielnego”. Zabrano 6 karabinów, 1 płaszcz, 5 koców i ładownic.
Nowe Miasto. Ten sam 20-osobowy oddział zaatakował 9 kwietnia 1946 r. o godzinie 2330 Nowe Miasto n. Wartą. Zdobyto 8 karabinów kbk, 2 automaty i 1 pistolet.
Wszystkie ataki na posterunki MO wyglądały podobnie. W większości przypadków milicjanci nie stawiali oporu. Tak też było w Żerkowie. Dnia 30 października 1945 r. na milicyjnym posterunku służbę pełniło dwóch milicjantów, w tym komendant sierż. Stanisław Kmieciak oraz jeden referent UB z Jarocina. Około godziny 1145 na posterunek wtargnęli żołnierze oddziału „Zielonego Trójkąta”, którzy obezwładnili milicjantów i referenta UB. Po zdobyciu posterunku MO część żołnierzy udała się do Referatu Gminnego UB, gdzie zniszczyła wszystkie akta. Pozostali członkowie oddziału opanowali inne strategiczne budynki w mieście. Z relacji sierż. Kmieciaka wynika, że żołnierze podziemia obstawili wszystkie drogi wjazdowe do Żerkowa. O godzinie 1330 przez nikogo nie zauważeni udali się w kierunku Ludwinowa i Raszew. Po ataku na miasto, tego samego dnia do Żerkowa przybył żołnierz Armii Czerwonej, który powiadomił MO o zabiciu na szosie Żerków-Raszewy młodszego lejtnanta Armii Czerwonej, Aleksandra Fomienkowa. Oficera Armii Czerwonej zabił strzałem z pistoletu dowódca grupy, Leon Wesołowski.
Komenda Powiatowa MO w Jarocinie została poinformowana o ataku dopiero o godzinie 1800, co uniemożliwiło skuteczny pościg za oddziałem. Niewykluczone, że część milicjantów sprzyjała podziemiu i dlatego kontakt z UB był utrudniony. Za powyższe zaniedbania Kmieciak miał zostać decyzją Komendanta Powiatowego MO usunięty ze stanowiska komendanta MO w Żerkowie.
Podziemie nie tylko atakowało posterunki MO, ale także oddziaływało na funkcjonariuszy milicji poprzez przesyłanie im listów z pogróżkami, „odwiedzano” ich w domach i „dawano nauczkę”. Miało to na celu zniechęcenie ich przed podejmowaniem zbyt daleko posuniętych działań wymierzonych w podziemie i ludność cywilną. Jeden z takich listów pogróżkowych otrzymał 30 stycznia 1946 r. Komendant Powiatowy MO w Jarocinie, st. sierż. Stanisław Kaźmierczak. Treść tego anonimu zasługuje na pełne przytoczenie:
Szanowny Panie Komendancie Kaźmierczak! Niżej podpisany, dowiadując się o postępkach pańskich jako Komendanta, zmuszony jestem zwrócić Panu uwagę. Pan jako zawodowy z roku 1939, uważany przez obecną Demokrację jako szkodnik Państwa, szkodzi Pan ludziom, którzy pragną lepszą Ojczyznę zbudować. Dziwi mnie to bardzo, że Pan przy tak olbrzymim wzroście, taki dziwny może być. Postępuję jako dobry obywatel i ostrzegam Pana, ażeby Pan zbyt odważnie wobec nas nie występował. Wobec nas jest Pan bezsilny. Pilnuj Pan swej służby, a nie wystawiaj nosa do lasu. Gdzie Pan był w 1939 r.? Dlaczego Pan wtenczas swej odwagi nie pokazał? Tylko na braci Pan występujesz? Krótko: tydzień do namysłu i poprawy, w przeciwnym razie zawartość magazynku MO znajdzie się w pańskim żołądku. Komendant Grupy Oporu Warta Ziletkiewicz.
Autor: Tomasz Cieślak
Bibliografia:
Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Poznaniu i Warszawie.
Archiwum Państwowe w Poznaniu i Kaliszu.
Muzeum Regionalne w Jarocinie.