Herbert Lange – tajemniczy komisarz gestapo
Pomimo zidentyfikowania komanda odpowiedzialnego za zamordowanie siedmiu mieszkańców Pleszewa i okolic w Lasku Malińskim 6 listopada 1939 r. (było to Einsatzkommando 14 pod dowództwem Gerharda Flescha), nadal nie wiemy, kto osobiście strzelał do Polaków w ogrodzie willi dr. Jana Białasika w Pleszewie przy ulicy Sienkiewicza 21. Christian Jouanne, właściciel majątku Baranówek, podczas swojej rozprawy sądowej wspomniał w 1945 r. o tajemniczym organizatorze posiedzenia niemieckiego Sądu Doraźnego w willi przy ulicy Sienkiewicza w listopadzie 1939 r., komisarzu gestapo Herbercie Lange z Poznania. Organizacja procesu, wybranie miejsca zbrodni, a przede wszystkim wytypowanie potencjalnych ofiar, wymagało czasu, którego nie miało komando specjalnie przybyłe tego dnia do Pleszewa. Wynika z tego, że Lange musiał wcześniej wizytować Pleszew i osobiście przygotowywać całą operację.
W kwietniu 1945 r. pleszewskiej milicji udało się potwierdzić te przypuszczenia i ustalić, że do Jouanna Christiana, zamieszkałego w Baranówku gm. Pleszew przyjeżdżało dużo gestapowców, między innymi był głośny gestapowiec, który przybywał z żoną w Pleszewie nazwiskiem Lange Herbert, SS-Hauptsturmführer, Kriminalo-Rad zamieszkały Berlin Steglitz, Buggestrasse Nr 7, który to na pewno znał gestapowców, którzy urzędowali w Pleszewie w domu Dra. Białasika, gdyż współpracował z nimi w Pleszewie, a następnie w Łodzi. Powyższe słowa, świadczące o wielokrotnym pobycie H. Lange w Baranówku i Pleszewie, potwierdził we wrześniu tego samego roku sekretarz majątku Baranówek, Jan Mielcarek. Wspomniał on również o innych funkcjonariuszach niemieckiej policji bezpieczeństwa, którzy przyjeżdżali do posiadłości Jouanna. Byli to Willy Meisner, Weitz Wiegant i Dehmel Herbert. Wszyscy trzej będą później pracownikami stałej placówki gestapo w Jarocinie. Dehmel pełnić będzie funkcję zastępcy szefa.
W składzie specjalnej, zbrodniczej grupy operacyjnej Einsatzgruppe VI, która wkroczyła do Wielkopolski we wrześniu 1939 r., było wielu funkcjonariuszy pełniących przed wojną służbę w placówce gestapo w Akwizgranie (Aachen). Na czele tego kontyngentu stał komisarz kryminalny H. Lange. Wśród nich byli także późniejsi gestapowcy z Jarocina i Pleszewa: szef gestapo w Jarocinie Erich Stielau, wspomniany wcześniej Herbert Dehmel, Willy Meisner oraz Albert Plathe. Kim był zatem „głośny gestapowiec” Herbert Lange i jak znalazł się na terenie Pleszewa w dniu egzekucji 6 listopada 1939 r.?
Jego postaci przyjrzał się bliżej Jerzy Zielonka, który w jednym ze swoich artykułów napisał: Lange był dla Wielkopolski tym, czym Eichman dla Żydów – zbrodniarzem, którego cień pojawiał się w różnych miejscach. Jedni uważali go za szefa poznańskiego gestapo; inni za komendanta obozu Fort VII; jeszcze inni wspominają go jako wysokiego rangą urzędnika służby bezpieczeństwa z Berlina, który „opiekował” się Wielkopolską. […] Ruchliwość SS-Sturmbannführera Langego była tak duża, że uniemożliwiała wręcz sprecyzowanie jego stanowiska służbowego i funkcji. Lange był wszędzie. Czy rzeczywiście był również w Pleszewie? Wszystko wskazuje, że tak.
Odpowiedzią na to pytanie mogą być zeznania Karola Peltza, jednego z ocalałych pleszewskich więźniów, które rzucają trochę szersze światło na okoliczności samej zbrodni w „Boreczku”. Dnia 20 października 1945 r. Peltz zeznał: W październiku 1939 r. zostałem umieszczony przez okupantów niemieckich, jako więzień polityczny w więzieniu w Pleszewie. Byłem w tymże więzieniu przez przeciąg jednego miesiąca. W czasie mego pobytu w tymże więzieniu byłem świadkiem prześladowania Polaków przez Niemców. Najwięcej znęcał się nad Polakami gestapowiec Helmut Lange, który najprawdopodobniej pochodził z Berlina. Helmut Lange bił Polaków bykowcem, pałką gumową i kopał aż do utraty przytomności. […] Ja osobiście również zostałem zbity przez Lange’go Helmuta, który postępował ze mną w wyżej wymieniony sposób. Prócz Helmuta Lange’go postępowali tak samo inni Niemcy w mundurach Gestapo. Wcześniej, bo 24 lutego, podczas innego już cytowanego przesłuchania, Peltz stwierdził: Po nazwisku znałem tylko Helmuta Lange z Berlina. Czy Herbert Lange, którego wymienili Jouanne i Mielcarek oraz Helmut Lange, prześladowca Karola Peltza, to jedna i ta sama osoba?
Herbert Lange urodził się w 1909 r. w Menzlinie. Studiował prawo, ale niepowodzenia na studiach pchnęły go w ręce NSDAP, SA, a wkrótce także SS. Ostatecznie znalazł pracę w policji państwowej, zostając w 1935 r. komisarzem. Znał go inny gestapowiec z Aachen, wspomniany już wcześniej sekretarz kryminalny Erich Stielau – szef gestapo w Jarocinie. Wojenne przeżycia Stielaua są dobrym scenariuszem na film. Już wkrótce także jego historię będą mogli Państwo przeczytać na stronach tego portalu. Stielau i Lange poznali się w Akwizgranie, w oddziale II A Gestapo, gdzie Lange rozpracowywał nielegalne komunistyczne bojówki. Według Stielaua Lange był 37-letnim sekretarzem kryminalnym w randze SS-Sturmbanführera. Dnia 11 września 1939 r. razem wkroczyli do Polski w składzie Einsatzgruppe VI.
Stielau w 1939 r. brał udział w zbrodniczej antypolskiej operacji „Tannenberg”. Podlegał pod rozkazy Gerharda Flescha. Lange w tym czasie miał swoje własne, liczące około kilkadziesiąt osób SS-Sonderkommando Lange, które tylko oficjalnie podlegało pod Einsatzgruppe VI. W praktyce miał on jednak pełną swobodę działania, dzięki czemu bez przeszkód poruszał się po całej Wielkopolsce. Artur Hojan oraz Cameron Munro podkreślali, że najprawdopodobniej jego głównym zadaniem było zorganizowanie pierwszego obozu koncentracyjnego na ziemiach polskich. Szukając dogodnej lokalizacji, Lange zwrócił uwagę na opuszczony Fort VII w Poznaniu. Na krótko został jego pierwszym komendantem, tworząc w bunkrze nr VII pierwszą na okupowanych ziemiach polskich komorę gazową. Dnia 16 października 1939 r., zaledwie po tygodniu urzędowania, zdał komendanturę Fortu VII nowemu dowódcy.
Po zakończeniu w listopadzie 1939 r. operacji „Tannenberg”, SS-Sonnderkommando Lange przeprowadziło w ramach kolejnej operacji, tym razem pod kryptonimem „T4”, eksterminację wszystkich chorych psychicznie w Kraju Warty. Posłużyły do tego prototypowe samochody-komory gazowe (Gaswagen). Chorych zabijano przy pomocy wtłaczanych do wnętrza pojazdu spalin samochodowych. W ramach operacji „T4” zgładzono pacjentów szpitali psychiatrycznych m.in. w Kościanie, Owińskach, Śremie, Bojanowie i Łodzi. Ostrożne szacunki podają, że SS-Sonderkommando Lange zamordowało w ramach tej akcji eutanazyjnej ok. 10 000 chorych z terenów wcielonych do III Rzeszy. Wśród ofiar zdarzali się również pacjenci z głębi Rzeszy.
W nagrodę za dobrze przeprowadzoną eksterminację chorych psychicznie, powierzono mu zbudowanie pierwszego obozu zagłady – Chełmno nad Nerem. Do tego zadania Lange wyznaczył swoje SS-Sonnderkommando, które od tej chwili będzie nosiło nazwę Sonderkommando Kulmhof. Będąc pierwszym komendantem tego obozu, Lange wykorzystał zdobyte na terenie Wielkopolski doświadczenie i rozpoczął na masową skalę proces eksterminacji Żydów z całego Kraju Warty. Do masowego zabijania posłużyły mu sprawdzone już wcześniej Gaswagen. Ocenia się, że w pierwszym na ziemiach polskich obozie zagłady Chełmno nad Nerem zginęło od 160 do 250 tys. osób. W marcu 1942 r. Lange został awansowany i przeniesiono go do centrali Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA) w Berlinie.
Nazwisko Lange pojawia się również we wcześniejszym zeznaniu Karola Peltza z 24 lutego 1945 r., które złożył przed ówczesnym sędzią Sądu Grodzkiego w Pleszewie Feliksem Maciejewskim. W powyższym protokole Peltz przytoczył kilka bardzo istotnych szczegółów dokonania samej zbrodni w Lasku Malińskim. Oto co wtedy zapamiętał: Gdyśmy się zatrzymali przy pomordowanych, wtedy Gestapowiec Lange krzyknął die zwei vor. Ci dwaj zrobili kilka kroków naprzód, przyczem Ludwiczak podnosił rękę i krzyczał, zasłaniając sobie oczy. Lange wystąpił i z rewolweru w tył w głowę mu strzelił, poczem zastrzelił tak samo z tyłu w głowę Kulibabkę. […] Lange strzałami dalszymi mierząc w głowę ich dobijał. Nam kazano następnie powrzucać zastrzelonych do dołu […].
Warto w tym miejscu kilka słów poświęcić wspomnianemu powyżej sędziemu Maciejewskiemu, który po zakończeniu wojny prowadził sprawy o zbrodnie niemieckie. Maciejewski urodził się w 1902 r. Był podporucznikiem rezerwy WP i uczestnikiem powstania wielkopolskiego. W latach 1934-1939 był adwokatem w Pleszewie, członkiem Stronnictwa Narodowego. Brał udział w kampanii wrześniowej, podczas której dostał się do niewoli niemieckiej. Przebywał w niej do końca wojny. Po powrocie do Pleszewa na początku 1945 r. objął funkcję tymczasowego kierownika Sądu Grodzkiego. Pełnił tę funkcję do 1 czerwca 1945 r., kiedy to został zwolniony. Po wojnie początkowo był członkiem PPS, a następnie aktywnym działaczem mikołajczykowskiego PSL. W 1945 r. został za swoją aktywną działalność w tym stronnictwie profilaktycznie aresztowany przez UB. W latach 50. był obrońcą szykanowanych przez władzę bogatych chłopów, tzw. kułaków. Warto tylko dodać, że podpis sędziego Maciejewskiego widnieje pod większością zeznań świadków dotyczących zbrodni niemieckich na ziemi pleszewskiej.
Czesław Kolibabka i Kazimierz Ludwiczak nie są jedynymi ofiarami zbrodniarza o nazwisku Lange. Wcześniej w nocy z 30/31 października miejscowa placówka policji bezpieczeństwa w Pleszewie dokonała mordu na ośmiu Polakach w ogrodzie dr. Jana Białasika. Tej samej nocy Lange zastrzelił własnoręcznie na dziedzińcu więziennym w Pleszewie rannego podczas próby ucieczki Antoniego Pietrzaka z Brzezia. Był on nie odnotowywaną w źródłach dziewiątą ofiarą tej zbrodni. Z powyższej relacji wynika, że Lange mógł być również inspiratorem i wykonawcą całej zbrodni w ogrodzie dr. J. Białasika.
Wszystko wskazuje na to, że Helmut i Herbert Lange to jedna i ta sama osoba, ale sprawa ta wymaga dalszych badań. Nie ulega natomiast wątpliwości, że Herbert Lange przebywał w Pleszewie i Baranówku w okresie okupacji, a także spotykał się z wójtem Pleszewa i szefem lokalnych struktur NSDAP Christianem Jouanne. Dokładne okoliczności tych spotkań nie są obecnie znane. Karol Peltz, niewątpliwie najważniejszy i najbardziej wiarygodny świadek niemieckich zbrodni na ziemi pleszewskiej, mógł w tym konkretnym przypadku pomylić imię zbrodniarza. Twierdził, że zna jedynie nazwisko gestapowca – Lange. Warto pamiętać, że łączyły ich także specyficzne relacje ofiary i oprawcy.
W pleszewskim gestapo służbę pełnili również wspomniani kompani Herberta Lange z Aachen: W. Meisner i A. Plathe, a także współpracujący z nimi H. Dehmal. Ten drugi w późniejszym okresie będzie służył w jego zbrodniczym SS-Sonderkommando Lange, co wydaje się potwierdzać tezę, że Herbert Lange przebywał w Pleszewie werbując do swojej grupy gestapowców z Pleszewa. Plathe szefował placówce w Pleszewie zaledwie do lutego 1940 r., czyli do momentu, kiedy sformowano komando do działań w ramach akcji „T4”. Pierwszy szef pleszewskiej placówki gestapo miał popełnić samobójstwo w 1944 r. w Jugosławii. Udział A. Plathe w straszliwych zbrodniach tego kilkunastoosobowego komanda świadczy dobitnie, jakim zaufaniem musiał darzyć go Lange.
Pleszewska placówka gestapo była bardzo specyficzna. Jej siedziba mieściła się w niedużej willi dr. Białasika. Nie jest natomiast odnotowana w żadnych rejestrach. Pleszew administracyjnie należał wówczas do powiatu jarocińskiego, w którym stałą placówkę gestapo powołano w Jarocinie dopiero w 1940 r. Jej szefem został wówczas Erich Stielau. Wszystko wskazuje na to, że w 1939 r. i na początku 1940 r. w Pleszewie stacjonowało kilku funkcjonariuszy gestapo, którzy byli członkami niewielkiej jednostki Sonderkommando Pleschen.
Osoby zainteresowane pogłębieniem wiedzy o niemieckich zbrodniach w Pleszewie zachęcam do przeczytania dwóch moich artykułów na ten temat: Egzekucja siedmiu mieszkańców Ziemi Pleszewskiej w Lasku Malińskim 6 listopada 1939 r. oraz Zbrodnia funkcjonariuszy gestapo w ogrodzie dr. Jana Białasika. Pleszew 1939 r.
Autor: Tomasz Cieślak