Michał Jabłoński, czyli adres w Ciświcy, grób w Dormans
Michał Jabłoński – jeden z tysięcy wielkopolskich chłopców, którzy w mundurach pruskiej armii bili się nie o swoją sprawę. Wyruszył na wojaczkę z Ciświcy pod Jarocinem, aby na francuskiej ziemi znaleźć śmierć. Miał wówczas niespełna 20 lat. Dopiero niedawno udało się odnaleźć jego grób.
Rodzina Michała nie pochodziła z Ciświcy. Trafiła tam rok albo dwa przed zakończeniem I wojny światowej. Swoje korzenie miała w Sędzinku, w powiecie szamotulskim. To tam Jabłońscy trwali od wieków. Około 1904 r. ta ciągłość została przerwana. Jak to się stało? Podobno ojciec Michała podpisał komuś weksel. Ten ktoś go nie wykupił. I w ten sposób rodzina straciła dach nad głową, zabudowania gospodarcze, inwentarz oraz ziemię.
Józef Jabłoński nie mógł, a może nie chciał zostać w Sędzinku. Przez lata był tam gospodarzem jak się patrzy, z zasobnym domem. Po historii z wekslem został z niczym, a przecież musiał utrzymać rodzinę, już wówczas całkiem sporą. Żona Magdalena z Dominiaków, sześcioro z ośmiorga urodzonych w Sędzinku dzieci, bo dwoje zmarło w niemowlęctwie. Najstarszy syn Walenty, który otrzymał imię po dziadku, miał wówczas 11 lat, najmłodszy Stanisław zaledwie rok. Michał był szóstym dzieckiem Magdaleny i Józefa, urodził się 20 września 1898 r.
Jabłońscy, łącznie z seniorem rodu 71–letnim wówczas Walentym Jabłońskim, ojcem Józefa, musieli zostawić rodzinne strony. W tym czasie matka Józefa – Franciszka z Piaskowskich, primo voto Czeszak, już nie żyła, zmarła w 1898 r. Tak rozpoczęła się wędrówka rodziny z Sędzinka do Ciświcy. Jednak zanim Jabłońscy tam dotarli, najpierw było Wylatkowo pod Powidzem – tu urodziły się córki: w 1905 r. Anna i w 1906 r. Marianna. Ta druga przeżyła tylko dwanaście godzin. Potem rodzina mieszkała na folwarku Stare pod Rogoźnem Wielkopolskim, gdzie w 1911 r. na świat przyszła Pelagia, jedenasta i ostatnia pociecha Jabłońskich.
W 1913 r. rodzina trafiła do Nekielki pod Neklą, gdzie udało się korzystnie wydzierżawić ziemię. Rok później rozpoczęła się I wojna światowa. W październiku 1914 r. zmarł ojciec Józefa, a kilka tygodni wcześniej do wojska powołano jego synów – Walentego i Jana. Obaj trafili pod Verdun. Najstarszy syn przeżył to piekło na francuskiej ziemi. Wspominał je do końca swoich dni. Zamiast Jana do domu dotarł telegram o jego śmierci. Jak zapisano w akcie zgonu: zginął 12 czerwca 1915 r. o godzinie 1830 w Sorbey, w okręgu Verdun w wyniku eksplozji granatu. Był łącznikiem Staffelstabes Nr 223. Informację o jego śmierci przekazał Radca Sądu Wojennego V Reservekampf. Akt zgonu wystawiono 17 lipca 1915 r. w Urzędzie Stanu Cywilnego w Nekli. Jana pochowano na cmentarzu w Amel-sur-l’Etang w okręgu Verdun, w departamencie Moza.
Rok później do wojska powołano Michała. Podobnie jak starszy brat, nie nawojował się długo. Telegram o jego śmierci przyszedł już do Ciświcy, gdzie w tym czasie Józef Jabłoński był włodarzem na folwarku u księcia Radolina. Michał zginął 15 lipca 1918 r. w pierwszym dniu II bitwy pod Marną we Francji – w Vincceles, w departamencie Ynnone. Był kapralem. O jego śmierci dowódca rezerwowej 1. baterii artylerii pieszej 28. pułku poinformował przez pocztę polową 24 Urząd Stanu Cywilnego w Jarocinie. Akt zgonu został wystawiony 20 sierpnia 1918 r. Do rodziców powinna dotrzeć informacja, że grób syna znajduje się Verneuil, niedaleko miejscowości, gdzie stracił życie. A potem w 1922 r. kolejna – że jego prochy przeniesiono na cmentarz wojenny w Dormans, 34 km od Reims, ok. 140 km od Paryża.
***
Dla rodziców Jana i Michała Ciświca stała się ostatnim przystankiem na ich długiej i bardzo trudnej drodze przez życie. To tu opłakiwali śmierć swoich synów. To tu mimo wszystko starali się jakoś żyć dalej. W Ciświcy na pewno rzucali się w oczy – wyróżniali się i wzrostem i strojami. Wszyscy byli bardzo wysocy. I wszyscy z upodobaniem ciągle nosili ubrania typowe dla szamotulskiej ziemi. Na przykład zimą Józef Jabłoński i jego synowie chodzili w charakterystycznych długich jasnych kożuchach. Z dużej gromadki pociech w domu została tylko Pelagia. Dziewczynka uczyła się w miejscowej szkole, co po latach skrupulatnie odnotował Wojciech Talaga w książce pt. Historia Ciświcy XIII-XX w. Najstarsza córka Magdaleny i Józefa – Franciszka – miała już własny dom. Jabłońscy jeszcze cieszyli się szczęściem najstarszego syna Walentego, który w styczniu 1921 r. ożenił się z miejscową panną, pochodzącą z rodziny od wieków osiadłej w Ciświcy: Stanisławą, córką Marianny z Banaszaków i Tomasza Jerszyńskich.
Dwa lata później mieli okazję cieszyć się szczęściem córki – w listopadzie 1923 r. Stanisława wyszła za mąż za Władysława Kubiaka. Tak jak poprzedni ślub, i ten odbył się w kościele pw. św. Mikołaja Biskupa w Siedleminie. W akcie ślubu, w rubryce „świadkowie” wpisano nazwiska włodarzy z Ciświcy – ojca panny młodej i Józefa Głowackiego. Obydwu parom ślubnego błogosławieństwa udzielił ks. Feliks Gibasiewicz.
Jeszcze doczekali się kolejnych powodów do radości – w sierpniu 1922 r. w Ciświcy urodziła się ich pierwsza wnuczka – Teresa Jabłońska, w lipcu 1924 r. kolejna – Seweryna. W tym samym roku na świat przyszedł też wnuk – Henryk Kubiak.
Dzieci Magdaleny i Józefa chętnie ich odwiedzały na folwarku w Ciświcy. To przecież był ich dom, nie ważne, że o wiele skromniejszy niż ten w Sędzinku. Teraz też bardziej cichy. Niestety, i on nie przetrwał długo. Magdalena zmarła 12 listopada 1927 r. w wieku 60 lat. Dwa lata później – 14 stycznia 1929 r. – odszedł Józef Jabłoński. Miał wówczas 62 lata. Zostali pochowani na cmentarzu w Siedleminie, niedaleko grobu córki Anny, która zmarła 9 czerwca 1926 r. Gdy rodziców zabrakło, dom w Ciświcy przestał istnieć. Nie wiadomo, kiedy zniknęły stare fotografie i dokumenty, nie wiadomo też, gdzie przepadły listy od Jana i Michała, a do tego charakterystyczne wojenne telegramy donoszące o ich śmierci. Można tylko przypuszczać że kolejne przeprowadzki, a potem wojna, pochłonęły te jakże skromne pamiątki.
Dopóki żyli rodzice, żona i dzieci ich najstarszego syna, który był policjantem, mieszkały w Ciświcy, w domu Stanisławy – przy ul. Opłotki. On najpierw służył w Oddziale Konnym Policji Państwowej w Poznaniu, a od 1925 r. w Bydgoszczy. Gdy rodziców zabrakło, Walenty Jabłoński w 1930 r. sprowadził rodzinę do Bydgoszczy, w tym urodzoną w marcu 1929 r. w Ciświcy trzecią córkę – Krystynę. Później dołączył do niego brat Stanisław. Z kolei Stanisława z rodziną zamieszkała w Poznaniu, następnie w Przeźmierowie. Najmłodsza Pelagia ostatecznie opuściła Ciświcę w lutym 1933 r. Przed II wojną światową po rodzinie Jabłońskich z Ciświcy zostały już tylko groby na cmentarzu w Siedleminie.
Z każdym kolejnym rokiem historia Jana i Michała powoli zacierała się w rodzinnej pamięci. Aż stała się jednym wielkim znakiem zapytania. I nic nie wskazywało, że kiedykolwiek uda się ją odtworzyć. A jednak…
***
Odkąd pamiętam, zawsze słyszałam, że mój dziadek Walenty Jabłoński miał braci – Jana i Michała, którzy zginęli gdzieś we Francji podczas I wojny światowej. Niestety, ani moja mama Seweryna z Jabłońskich Wieczorek, ani jej trzy siostry – Teresa, Krystyna i Marta (ta ostatnia urodziła się w Bydgoszczy w 1930 r.), nie potrafiły nic więcej na ten temat powiedzieć. Nikt już z rodziny nie wiedział, kiedy się urodzili, kiedy zginęli, gdzie zostali pochowani. Nikt już nie chciał zagłębiać się w sprawy dotyczące rodzinnej przeszłości. Ja chciałam.
Odpowiedzi na pytania o rodzinną przeszłość szukałam systematycznie, po kolei, w różnych miejscach. Bardzo długo – bezowocnie. Wreszcie się udało! Wiedza, która kiedyś odeszła wraz z rodzicami i rodzeństwem Jana i Michała, w tym z moim dziadkiem Walentym Jabłońskim, wróciła do mnie dzięki dokumentom z archiwów, z urzędów, również z Urzędu Stanu Cywilnego z Jarocina.
Akty urodzenia Jana i Michała odnalazłam w bazie internetowej, w zasobach Archiwum Państwowego w Poznaniu. Na stronach Verlustlisten, czyli na listach strat, jakie ogłaszali Niemcy, natrafiłam na informację o datach i miejscach śmierci braci Jabłońskich, poznałam nazwy formacji, w jakich służyli itd. Potem szczęśliwie natrafiłam na publikację Michała Pawełczyka pt. Ziemia Nekielska i jej mieszkańcy w I wojnie światowej – dowiedziałam się z niej, że nazwisko Jana Jabłońskiego figuruje na liście żołnierzy, którzy na front wyruszyli właśnie z Nekli. I to był punkt zwrotny w moich poszukiwaniach. Wystarczyło zapytać w Urzędzie Stanu Cywilnego o akt zgonu Jana. Był! Przy okazji, tak na wszelki wypadek, ale bez wielkiej nadziei zapytałam też o Walentego Jabłońskiego. Udało się! Data zgonu i miejsce śmierci ojca Józefa wreszcie przestały być tajemnicą. Ale nadal tajemnicą pozostawały losy Michała Jabłońskiego. Jego dokumentów w USC Nekla nie było. A to znaczyło, że należało szukać dalej. Może w Ciświcy?
Informacja o tym, że pradziadkowie Jabłońscy mieszkali w Nekielce koło Nekli, a prapradziadek Walenty zmarł tam 28 października 1914 r., była dla mnie prawdziwym odkryciem. Nigdy przecież o tym od bliskich nie słyszałam. Tak jak nie słyszałam ani o Wylatówku, ani o folwarku Stare, gdzie przez jakiś czas mieszkali. Sędzinko, a przede wszystkim Ciświca. Te dwie nazwy powtarzały się w opowieściach rodzinnych. Innych nie wymieniano.
Ciświcy nie musiałam odkrywać. Ta nazwa towarzyszyła mi od wczesnego dzieciństwa. Często wymieniała ją babcia Stanisława Jabłońska, a chyba jeszcze częściej moja mama Seweryna, która to miejsce wspominała z wielkim sentymentem. Bo nie dość, że się tam urodziła, to jeszcze cały okres II wojny światowej spędziła u swojej cioci – Heleny z Jerszyńskich, żony znanego w Jarocinie krawca Franciszka Michalaka. Helena była siostrą Stanisławy Jabłońskiej. Obydwie zostały wymienione w książce W. Talagi pt. Historia Ciświcy XIII-XX w. Ich siostra Monika – też. Michała Jabłońskiego w tej książce nie ma, bo być nie może. Gdy zjechał z rodziną do Ciświcy, lata szkolne już dawno miał za sobą. Nie zdążył się tu niczym wyróżnić, ani niczym szczególnym zasłużyć. Gdy dostał powołanie do niemieckiego wojska, miał zaledwie 18 lat…
Od tego czasu minęło już ponad 100 lat. Niedawno Michał Jabłoński, podobnie jak jego brat Jan, odzyskał miejsce w rodzinnej pamięci. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie archiwalne dokumenty, które zachowały się w Polsce. Gdy okazało się, że jego akt zgonu znajduje się w zasobach Urzędu Stanu Cywilnego w Jarocinie, pozostało jeszcze pytanie o grób. To udało się ustalić dzięki informacjom uzyskanym z fundacji Volksbud, która od lat gromadzi dane o miejscach, gdzie spoczywają polegli niemieccy żołnierze, również ci z I wojny światowej. To stamtąd, na moje pytanie, zadane na początku 2019 r. czy wiadomo, gdzie jest grób Michała Jabłońskiego, szybko przyszła wiadomość, że znajduje się w Dormans, na cmentarzu wojennym we Francji. Przysłano mapkę z zaznaczeniem jego mogiły oraz informację, do kogo się zwrócić, jeśli rodzina by chciała, aby złożono tam kwiaty.
Fundacja przekazała też informacje, że Jan Jabłoński został pochowany na cmentarzu w miejscowści Amel-sur-l’Etang w okręgu Verdun. Początkowo, podobnie jak 2289 spoczywających tu żołnierzy armii niemieckiej, miał swój oddzielny grób, oznaczony drewnianym krzyżem, na którym wyryte było jego nazwisko. Z czasem napis uległ zatarciu. Podczas porządkowania cmentarza szczątki żołnierzy z takich mogił, z których nie udało się już odtworzyć nazwisk, złożono w zbiorowych grobach. W jednym z nich, niestety nie wiadomo w którym, znajdują się szczątki Jana Jabłońskiego.
W odróżnieniu od brata, który spoczywa w zbiorowej mogile na cmentarzu w Amel-sur-l’Etang, Michał ma swój grób na cmentarzu wojennym w Dormans – równie jak poprzedniej, bardzo zadbanej francuskiej nekropolii. Jest tam kwatera żołnierzy francuskich, angielskich, również niemieckich. W tej ostatniej pochowano 1931 poległych żołnierzy. Wśród wielu innych stoi granitowy krzyż z wyrytym nazwiskiem Michała (niestety z błędem) i datą śmierci. Mogiłę dzieli z Paulem Schenke Schutze. Zginęli tego samego dnia. Polak i Niemiec, jedna armia, jeden ten sam tragiczny los.
Poszukiwania odpowiedzi na pytania dotyczące przeszłości rodziny zajęły mi wiele czasu, ale naprawdę warto było. Chociażby po to, by w 101. rocznicę śmierci Michała, w lipcu 2019 r. przy jego grobie na cmentarzu w Dormans mógł stanąć potomek Jabłońskich. Po raz pierwszy, odkąd syn Magdaleny i Józefa znalazł tam miejsce wiecznego spoczynku.
Autor: Gizela Chmielewska