Niemiecka dywersja w 1939 r. Jarocin i okolice
Począwszy od marca 1938 r. w polskich kręgach przywódczych w Warszawie powoli zaczęto zdawać sobie wreszcie sprawę z agresywnych planów III Rzeszy w stosunku do Polski. Wielkopolska, w tym także Jarocin i powiat jarociński, miały mało komfortowe położenie geostrategiczne. Województwo poznańskie stanowiło najdalej na zachód wysuniętą cześć II Rzeczpospolitej. W skład powiatu jarocińskiego wchodziła wówczas gmina Nowe Miasto oraz od 1932 r. większa część zlikwidowanego wówczas powiatu pleszewskiego. Jarocin był jednym z ważniejszych miast regionu, dlatego obawiano się, że będzie także jednym z potencjalnych celów niemieckiego ataku.
Niemiecki plan wojny z Polską we wrześniu 1939 r. przewidywał, że na terytorium Wielkopolski operować będą tylko jednostki drugiego rzutu. Niemcy zamierzali okrążyć województwo poznańskie i uderzyć na polskie formacje ze Śląska oraz Pomorza i z tych kierunków podążać w kierunku Warszawy.
Zanim jednak wybuchła wojna, obie strony gorączkowo przygotowywały się do starcia. Strona polska umacniała swoje pozycje obronne na zachodzie. Niestety była już w tej kwestii bardzo spóźniona. Nie próżnowali też Niemcy, którzy oprócz przerzucania nad swoją wschodnią granicę regularnych formacji Wehrmachtu, zaczęli tworzyć grupy dywersyjne złożone ze swoich rodaków dotychczas mieszkających w II RP. Nad całością operacji dywersyjnej czuwała Abwehra (niemiecki kontrwywiad wojskowy). Po dawnych, „dobrych” polsko-niemieckich relacjach dyplomatycznych z połowy lat 30. nie było już śladu. Zaczynał się czas wielkiej wojny.
Niemieckie przygotowania do wojny napastniczej w 1939 r.
W latach międzywojennych powiat jarociński należał do tych o najmniejszym odsetku ludności niemieckiej w Wielkopolsce. Według różnych danych było to od 3,8% do 4,3%, czyli stosunkowo niewiele jak na warunki województwa. W samym mieście w 1931 r. 96,6% mieszkańców deklarowało wyznanie rzymskokatolickie, a zaledwie 2,6% ewangelickie. W tym samym roku, powiększony o ziemię pleszewską powiat, zamieszkiwało łącznie 87 456 osób. Tak niski procent osób narodowości niemieckiej był niewątpliwie wynikiem zwycięskiego powstania wielkopolskiego i w latach 1919-1921 dobrowolnych wyjazdów Niemców do Rzeszy, głównie pruskich urzędników i ich rodzin. Duża część niemieckich osadników sprowadzonych tutaj przez Komisję Kolonizacyjną w XIX i XX w. jednak pozostała. Na wyjazd nie zdecydowali się także żyjący tu od dawna niemieccy mieszkańcy Radlina, Cerekwicy, Radlińca, Sierszewa, Witaszyczek i Wilczyńca.
W posiadaniu niemieckich właścicieli było także kilkadziesiąt dużych majątków ziemskich (m.in. Hilarów, Potarzyca, Klęka, Góra, Parzęczew, Nosków, Jarocin, Baranówek, Malinie, Witaszyce, Zakrzew, Lenartowice, Zawidowice), liczne zakłady przemysłowe, sklepy, restauracje, warsztaty rzemieślnicze i mleczarnie. Okazuje się, że stosunkowo nieliczna grupa jarocińskich Niemców była bardzo majętna i wpływowa. Był to oczywiście efekt polityki przez lata prowadzonej przez pruskiego zaborcę.
Przez cały okres międzywojenny część obywateli polskich narodowości niemieckiej była lojalna lub przynajmniej starała się zachowywać pozory lojalności wobec polskich władz. Nikogo nie prowokowali, byli ostrożni i na ogół życzliwi. Chętnie otaczali się polskimi oficjelami, politykami samorządowymi i działaczami społecznymi. Nie szczędzili pieniędzy na cele społeczne, a nawet dotowali Fundusz Obrony Narodowej, który zbierał pieniądze na modernizację polskiej armii. Starali się również utrzymywać normalne relacje towarzyskie. W okresie międzywojennym wielu Niemców żyło zgodnie z Polakami, nie było większych konfliktów. Dotyczyło to także wybranych właścicieli ziemskich. Niektórzy służyli nawet w polskiej armii. Wydawało się, że nasze wspólne relacje mogą być poprawne i życzliwe.
Przykładem takiej życzliwej postawy jest postać Günthera von Schweinischena, właściciela Hilarowa, który tragicznie zmarł w 1930 r., rodziny Tränknerów z Jarocina, czy familii von Radolin. Różnie potoczyły się ich losy w późniejszym okresie, ale w omawianym czasie na ogół byli lojalni wobec państwa polskiego.
Dojście Hitlera do władzy
Sytuacja zmieniła się diametralnie wraz z dojściem w 1933 r. do władzy w Niemczech partii nazistowskiej i Adolfa Hitlera. Większość Niemców zamieszkujących wówczas zachodnie powiaty II RP uwierzyła w możliwość powrotu tych ziem do Rzeszy. Nigdy nie zapomnieli o ich utracie w wyniku zwycięskiego powstania wielkopolskiego, ale wyczekiwali dogodnego momentu do zemsty i rewanżu. Ideologia nazistowska wprost nawoływała do marszu na Wschód. Szczególnie dotyczyło to wielkich właścicieli ziemskich niemieckiego pochodzenia, których coraz bardziej drażniło restrykcyjne ustawodawstwo polskie, w głównej mierze co warto podkreślić, zmierzające do rozbicia ich posiadłości w Poznańskiem. Były one przecież oparciem dla niemieckiego żywiołu.
Po dojściu Hitlera do władzy, Niemcy w Wielkopolsce zaktywizowali swoją antypolską działalność. W połowie lat 30. na terenie powiatu jarocińskiego powstały dwie nowe partie niemieckie: mająca korzenie jeszcze z lat 20. XX w. Jungdeutsche Partei in Polen JDP (Partia Młodoniemiecka w Polsce) oraz Deutsche Vereinigung DtV (Zjednoczenie Niemców). Obie bardzo rywalizowały ze sobą. Były to partie o wyraźnie antypolskim charakterze. Do najaktywniejszych miejscowych antypolskich działaczy niemieckich tego okresu należeli: Edward Fischer von Mollard, właściciel Parzęczewa, Noskowa i Brzostowa, jego starszy brat Ernst Fischer von Mollard z Góry, aptekarz z Jarocina Heinrich Weiss, Oscar Hoffeins z Zawidowic, Chrystian von Jouanne z Baranówka oraz Berndt von Saenger z Hilarowa. Historię dwóch ostatnich opisałem na portalu m.in. w tym artykule Krótka historia Hilarowa
Wszyscy wymienieni prowadzili antypolską politykę, współpracując przy okazji z niemieckim wywiadem wojskowym Abwehrą. Dotyczyło to B. von Saengera i E. von Mollarda. Całą siecią szpiegowską na terenie powiatu kierował jednak odznaczony we wrześniu 1939 r. przez samego Adolfa Hitlera Heinrich Weiss. Osobiście otrzymał on od niego Odznakę Złotych Partii, którą wódz III Rzeszy obdarzał tylko najbardziej zaufanych ludzi. W jego ocenie mieli oni szczególne zasługi dla partii i Rzeszy. Osoby, które dekorowano tymi odznaczeniami, należały w ocenie nazistów do „elity III Rzeszy”. Poza tą informacją wiemy o Weissie niewiele. Zachowała się fotografia z tego wydarzenia, na której i on figuruje.
Agenci Abwehry
Właśnie wśród członków wspomnianych dwóch partii niemieckich, funkcjonariusze Abwehry prowadzili najaktywniejszy werbunek. Dużą cześć kadry dowódczej oddziałów dywersyjnych stanowili aktywni działacze Jungdeutsche Partei (JDP), która była główną partią pronazistowską w Polsce, aspirującą do reprezentowania wszystkich Niemców zamieszkujących II RP. Pod koniec lat 30. jej działacze już w jawny sposób prowadzili politykę antypolską, walcząc o autonomię dla Niemców w Polsce.
Aktywnym członkiem JDP był wspomniany ziemianin z Parzęczewa, Edward Fischer von Mollard. Był on kierownikiem powiatowym tej partii, a ponadto od 1939 r. członkiem Zarządu Głównego! Idealnie nadawał się zatem na agenta Abwehry. Wykorzystując swoje małe prywatne lotnisko zlokalizowane w Parzęczewie, jedyne w Wielkopolsce, E. v. Mollard przeprowadzał loty szpiegowskie nad całym regionem. Latał także do Gdańska. Mógł robić to bez przeszkód, ponieważ od 1934 r. został oficjalnie członkiem Auroklubu Poznańskiego, a od 1933 r. posiadał swój nowy samolot typu DH-60G Gipsy Moth. Był także obywatelem polskim. Hojnie za to korzystał z dotacji pochodzących od niemieckich banków, dzięki czemu dysponował funduszami na werbowanie szpiegów i współpracowników. W okolicach Parzęczewa zorganizował obóz ćwiczebny dla młodzieży niemieckiej, która kultywowała tradycję nazistowską i szkoliła się na wypadek wojny z Polską. W Górze funkcjonowała także tajna radiostacja, za pomocą której przekazywano informacje wywiadowcze do Rzeszy, najprawdopodobniej do placówki Abwehry we Wrocławiu.
Dzięki działalności w Polsce szpiegów i dywersantów, niemieckie wojska we wrześniu 1939 r. miały doskonałe rozeznanie w topografii terenu i z dużą szybkością mogły poruszać się na wschód. Na wiosnę 1939 r. na terenie województwa poznańskiego funkcjonariusze Abwehry, oprócz werbowania samych szpiegów, przystąpili do tworzenia bojowych grup dywersyjnych. Odpowiedzialną za tę operację była placówka we Wrocławiu. Do końca lata 1939 r. niemiecka organizacja bojowa pod dowództwem Heinza Gottschalka (Kampf Organization Gottschalk) liczyła 1727 dywersantów i obejmowała kilkanaście wielkopolskich miejscowości, w tym Jarocin. Ponadto działała także druga tajna niemiecka organizacja bojowa, którą dowodził Otto Roth (Kampf Organization Roth). W jej skład wchodziło zaledwie 280 osób, skupionych w 28 dziewięcioosobowych drużynach. Jedna z nich działała także na terenie powiatu jarocińskiego.
Zespoły dywersyjne
Najważniejszą rolę odegrać miały jednak małe zespoły dywersyjne wyposażone w około 30 kg materiałów wybuchowych. Ich zadaniem było niszczyć na zapleczu frontu polskie obiekty strategiczne oraz infrastrukturę drogowa i kolejową. Jedna z takich grup, oznaczona numerem 6, w której skład wchodziło trzech braci: Alfred, Wilhelm i Robert Kirste, otrzymała za zadanie przerwać w kilku miejscach tory kolejowe miedzy Jarocinem a rzeką Wartą, na trasie Ostrów Wlkp. – Poznań. Czteroosobowa grupa numer 16 pod dowództwem Filipa Keipera miała natomiast wysadzić most kolejowy na linii Września – Jarocin, położony na południe od Miłosławia. Mowa o przeprawie kolejowej na Warcie w okolicach Orzechowa. Na grupę Keipera wpadli na szczęście funkcjonariusze Polskiej Policji Państwowej, dzięki temu nie udało im się zrealizować swoich planów.
Według Anny Walendowskiej-Garczarczyk Niemcy posiadali bardzo dobre rozeznanie na terenie powiatu jarocińskiego. Miał o tym świadczyć tajny dokument z 1 lipca 1939 r., wydany przez IX oddział niemieckiego Sztabu Generalnego w Berlinie. Przeznaczono go dla dowódców jednostek zmotoryzowanych wkraczających we wrześniu 1939 r. do Polski. Według tego dokumentu agresorzy wiedzieli o dwóch mostach kolejowych na Warcie (w Solcu i Orzechowie) i moście kolejowym na Lubieszce miedzy Brzostowem a Górą i Cielczą. Dokument uwzględniał też mosty drogowe pod Nowym Miastem na Warcie i Robakowem na Prośnie. Według A. Garczarczyk-Walendowskiej w dokumencie znajdował się szkic jarocińskiego węzła drogowego, opisy ważniejszych przedsiębiorstw np. cukrowni w Witaszycach oraz opisy Jaraczewa, Żerkowa, Nowego Miasta i Jarocina. Warte podkreślenia jest również to, że większość z tych obiektów była bardzo szczegółowo scharakteryzowana, co świadczy o tym, że wywiadu dokonali miejscowi Niemcy. Na przykład niemieckie wojska wkraczające we wrześniu do Nowego Miasta znały głębokość i szerokość w tym miejscu Warty, a także liczbę torów, wysokość, liczbę i rozpiętość przęseł oraz liczbę i rodzaj filarów tamtejszego mostu. Dopiero kiedy na kampanię wrześniową spojrzymy z tej perspektywy, okazuje się, że wkraczające do Polski jednostki niemieckie miały doskonałe rozeznanie zdobywanego terenu. Wszystko dzięki pracy tysięcy agentów Abwehry, w tym także tych z terenu powiatu jarocińskiego.
Kara za szpiegostwo
Krótko przed i w samym momencie wybuchu II wojny światowej w Wielkopolsce internowano około 10 tys. Niemców. Po długiej podróży mieli oni trafić do cieszącego się bardzo złą sławą obozu odosobnienia w Berezie Kartuskiej. Celem tej operacji było zabezpieczenie zaplecza frontu i aresztowanie ważniejszych Niemców o antypolskich poglądach. Miało to zapobiec z ich strony dywersji i prowokacjom. Za całość operacji odpowiadała Polska Policja Państwowa, która miała ogólnie dobre rozeznanie w ich działalności szpiegowskiej na terenie powiatu. Komisariaty PPP otrzymały od starostwa powiatowego ostateczne listy osób do internowania i przystąpiły do akcji.
Zatrzymywano ważniejszych działaczy JDP, pastorów, ziemian, szpiegów, o których wiedziano wcześniej. Rekwirowano drobne przedsiębiorstwa i zamykano niemieckie warsztaty. W Jarocinie zarekwirowano miejscową aptekę, najprawdopodobniej tę należącą do Heinricha Weissa. Ogólnie zaskoczenie Niemców było wielkie. Internowano m.in. za szpiegostwo ziemianina Edwarda Fischera von Mollarda (wg. nie których źródeł już 10 sierpnia 1939 r.), Maxa Kedinga pastora z Jarocina, Herberta Scholza pastora z Pleszewa, ziemianina Julesa von Jouanne’a z Lenartowic. Pełna lista internowanych z terenu powiatu Niemców nie jest mi znana. Niektórym udało się uniknąć aresztowania. Był wśród nich dyrektor majątku w Parzęczewie Hugo Boethelt, który ukrywał się w okolicznych lasach.
Ogólnie bardzo różnie ocenia się powyższą akcję. Wielu internowanych Niemców nigdy nie powróciło do swoich domów. Wielu zginęło podczas działań zbrojnych, m. in. podczas nalotów niemieckich samolotów na transporty, którymi podróżowali. Niektórzy zmarli w wyniku chorób, a także zostali rozstrzelani przez polskie formacje za próby ucieczki lub nie wykonywanie poleceń. Niestety skutki tej operacji były tragiczne, a efekty niewielkie. Ich aresztowanie nic nie zmieniło w ogólnej, niekorzystnej sytuacji militarnej w Wielkopolsce, a stało się przyczyną licznych tragedii w pierwszych miesiącach 1939 r. Mowa o operacji „Tannenberg”, której ofiarą do końca 1939 r. padło ponad 40 tys. Polaków, którzy zostali zamordowani przez specjalne niemieckie grupy operacyjne. Była to m.in. zemsta za tę operację. Szerzej o niej tutaj: Nazistowskie zagony w akcji. Operacja Tannenberg w Wielkopolsce w 1939 r.
Zakończenie kampanii
Po zakończeniu kampanii wrześniowej E. von Mollard powrócił do swoich majątków i w nagrodę za swoją działalność został dowódcą NSFK Standarte 121. Była to jednostka paramilitarna NSDAP o nazwie Narodowosocjalistyczny Korpus Lotniczy (Nationalsozialistisches Fliegerkorps). Nietrudno zgadnąć, dlaczego właśnie dowódcą tej formacji został von Mollard. Dnia 8 listopada 1939 r. do Jarocina powrócił też Max Keding i miało to ogromne znaczenie dla bezpieczeństwa mieszkańców miasta, ponieważ dzięki temu Jarocin ominęły zagony zbrodniczej Einsatzgruppen VI (jedna z formacji niemieckiej policji bezpieczeństwa, odpowiedzialna za największe masowe mordy na Polakach w Wielkopolsce w 1939 r.) Sytuacja wyglądała jednak dramatycznie.
W historiografii funkcjonuje nadal dość popularna teza, że sprawcą bombardowania Pleszewa 1 września 1939 r. był E. Fischer von Mollard na swojej Gipsy Moth. W wyniku nalotu zginęło 10 osób, w tym głównie kobiety i dzieci. Teza ta musi ulec weryfikacji, ponieważ było to niemożliwe z uwagi na internowanie Mollarda przez polskie władze! Uziemiony był też jego samolot. Do działalności braci von Mollard wrócę jednak w jednym z kolejnych artykułów.
Chwile grozy
Dnia 8 listopada 1939 r. część przerażonych jarocińskich zakładników, którzy zostali internowani na początku września, tym razem przez Niemców, zostało wyprowadzonych 3 km za jarociński cmentarz. Tam nakazano im wykopać sobie dół śmierci. Następnego dnia planowano ich rozstrzelać. Miał to być kolejny epizod operacji „Tannenberg”. Do egzekucji na szczęście ostatecznie nie doszło. Tego dnia, jak już wspomniałem, do Jarocina powrócił Max Keding. Nie bez znaczenia była jednak działalność Antoniego Świerkowskiego, wiceburmistrza Jarocina, który po wybuchu wojny zrobił wszystko, żeby w Jarocinie nie doszło do żadnych antyniemieckich wystąpień. Było to decydujące dla uchronienia miasta przed tragedią w późniejszych miesiącach. Warto tylko dodać, że dzień wcześniej w podobnych okolicznościach EK/VI Flescha zamordowało w Kościanie 45 Polaków. Do swojego majątku nie wrócił też Jules von Jouanne, który zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Było to główna przyczyna zamordowania przez Niemców lekarza z Pleszewa dr. Bronisława Kołodziejczaka i innych zbrodni. O tym Tragiczna śmierć dr. Bronisława Kołodziejczaka. Pleszew, 27 września 1939 r. Powrócił za to pastor Scholz.
Autor: ©Tomasz Cieślak, Instytut Pamięci Narodowej w Poznaniu
Bibliografia:
Chinciński T., Forpoczta Hitlera. Niemiecka dywersja w Polsce w 1939 roku, Gdańsk-Warszawa 2010.
Cieślak T., Wokół zbrodni niemieckich w Pleszewie w 1939 r., „Rocznik Pleszewski 2013”, Pleszew 2014.
Dzieje Jarocina, red. Cz. Łuczak, Jarocin 1998.
Gogulski A, Czas wojny, Jarocin 2014.
Walendowska-Garczarczyk A., Okupacja hitlerowska na Ziemi Jarocińskiej (1939-1945), „Zapiski Jarocińskie” 1985, nr 8.