„Na 650-lecie miasta Jarocina”
Jarocin, będący chyba jednym z najbardziej znanych i najczęściej wspominanych miast Marchii Wschodniej, 30 listopada bieżącego roku obchodził 650. rocznicę swojego istnienia. Tak, Jarocin jest niewątpliwie znany i często się o nim mówi, bo to przecież ważny węzeł kolejowy i jeden z tych grodów na obrzeżach Rzeszy, które mają oblicze przeważająco niemieckie. Schludność i miły oku wygląd miasta (przynajmniej jeśli chodzi o nowe dzielnice), wieniec malowniczych lasów z zakątkami o nieocenionej piękności, charakterystyczny jarociński ratusz przebudowany niedawno w stylu prostym lecz gustownym, a także szereg innych, niedawno wzniesionych budowli publicznych i prywatnych – wszystko to z pewnością wywiera pozytywne wrażenie zarówno na cudzoziemcach, jak i naszych rodakach.
Powodu do radosnego świętowania dostarcza zachowana w tutejszym archiwum kronika miasta, opracowana przez prof. dra Stanisława Karwowskiego i niedawno przetłumaczona na język niemiecki. Jej zapisy sięgają aż do roku 1900. Znajduje się w niej wzmianka o pewnym dokumencie księcia wielkopolskiego Bolesława z 30 listopada 1257, gdzie Jarocin prawdopodobnie po raz pierwszy nazwany został miastem. Wprawdzie treść owego dokumentu nie zachowała się bezpośrednio, jednak wiadomo, iż przyznawał on ówczesnemu właścicielowi i feudalnemu władcy Jarocina, którym był „comes” Janko z rodu Jarotków, herbu Rawicz (z panną na niedźwiedziu), prawa i swobody dotyczące Jarocina – co pozwala wnioskować, iż właśnie wtedy miejscowość Jarocin uzyskała status miasta.
Jako pierwszy właściciel Jarocina zostaje wymieniony Jarota, protoplasta rodu Jarockich. Od niego też miasto wzięło swą nazwę. Zatem Jarocin czy też Jarotschin oznacza „własność lub dziedzictwo Jaroty”. A w dawnych czasach miasto nosiło również, jak podaje Warschauer (Die städtischen Archive), niemiecką nazwę Kesselberg. W połowie XVII stulecia Jarocin drogą kupna przeszedł na własność Andrzeja Radolińskiego, notariusza przy sądzie szlacheckim w Kaliszu i kasztelana krzywińskiego. Z dziejami rodu Radolińskich – którego współczesnym przedstawicielem jest cesarsko-niemiecki ambasador w Paryżu, Jego Książęca Mość Hugo von Radolin – historia Jarocina pozostaje nierozłącznie spleciona po dziś dzień.
„W XV wieku Jarocin zaliczał się na obszarze Wielkopolski do miast średniej wielkości, czego oznaką jest fakt, iż w czasie wojny zobowiązany był wystawić dla króla polskiego dziesięć zbrojnych, natomiast Poznań – sześćdziesięciu. Leżąc na mocno uczęszczanej drodze między Poznaniem a Kaliszem, Jarocin służył za miejsce postoju kupcom i podróżnym, co przyczyniało się do wzrostu zamożności tutejszego mieszczaństwa. Korzystne położenie na ówczesnych szlakach komunikacyjnych ściągało też co roku rzesze ludzi na jarociński jarmark”.
Choć już w wieku XIII ówczesny książę Przemysł II zezwolił, by na obszarze Jarocina osiedlali się – według prawa niemieckiego – Niemcy i wolni Polacy, to ludność tutejsza w czasach średniowiecza była głównie polska. Jeszcze w okresie wojny trzydziestoletniej, gdy tysiące Niemców i Czechów uciekając przed religijnymi prześladowaniami szukało w Polsce schronienia, odmówiono im prawa zamieszkania w Jarocinie, gdyż tutejszy ród panujący wyznawał katolicyzm. Aczkolwiek przed wojną trzydziestoletnią odnoszono się tutaj do cudzoziemców i innowierców z większą tolerancją. Mieszkali tu już wówczas, co prawda w niewielkiej liczbie, Szkoci.
Na przestrzeni XVII i XVIII stulecia Jarocin nawiedziły liczne nieszczęścia. W roku 1659 całe miasto, posiadające zabudowę drewnianą, strawił pożar – ofiarą płomieni padły m.in. księgi kościelne. Bardzo mocno dała się Jarocinowi we znaki wojna polsko-szwedzka za czasów króla polskiego Kazimierza, kiedy wywędrowała stąd duża liczba rodzin i miasto zaczęło się wyludniać.
Ledwie Jarocin zdążył ochłonąć z wojennej zawieruchy, gdy w 1673 r. po śmierci króla polskiego Michała znów wtargnęło w jego mury wrogie żołnierstwo, które splądrowało gród i puściło go z dymem. W rezultacie jarocińskie mieszczaństwo kompletnie zubożało i wyczerpały się wszelkie źródła pomocy.
W 1681 r. krzywiński kasztelan Andrzej Radoliński wspomina o „ruinie tego miasta”, która skłoniła go do sprzedania za kwotę 30 guldenów pustego placu [miejsca], zwanego Starczewskim.
Siedemnastego maja 1697 wybuchł kolejny pożar, który spustoszył całe miasto – ocalały prawdopodobnie tylko niektóre domy.
Ledwie odbudowano miasto z pogorzeliska, gdy w 1708 r. splądrowali je Szwedzi. Zaś w lipcu tegoż roku wybuchła epidemia dżumy. Ludzie umierali tak licznie, że na cmentarzu zabrakło miejsca na pochówki, dlatego musiano grzebać zwłoki w ogrodach i na polach (jak podaje księga zgonów). Zaraza minęła całkowicie dopiero w roku 1710. Miastu dane było niewiele czasu na podniesienie się z tej katastrofy, bo już w 1712 zajęli je i złupili Rosjanie. Jak czytamy w księgach miejskich, ze strachu przed żołnierzami zakopywano wtedy złoto w lasach.
Nieustanne pasmo niepokojów, napaści i szalejących płomieni związanych z wojną, pożarami, epidemiami itd. nie pozwalało Jarocinowi odzyskać zamożności.
W roku 173? [ostatnia cyfra nieczytelna] ubóstwo mieszczaństwa było tak wielkie, że rada miejska zdecydowała się zwrócić pobrane już pogłówne, aby nie doprowadzać swoich mieszkańców do całkowitej ruiny.
Również w czasie wojny siedmioletniej oraz konfederacji barskiej Jarocin mocno ucierpiał z rąk wrogich oddziałów, a na domiar złego wybuchła tu w roku 1773 kolejna pożoga, wskutek której miasto w większości zamieniło się w zgliszcza i niemal doszczętnie się wyludniło.
Jan Radoliński, ówczesny pan feudalny Jarocina, usiłował odbudować gród ze zniszczeń, ale nie powiodło mu się to. Widząc tutejszą młodzież pozbawioną wszelkiej edukacji szkolnej, zaniedbaną i zdziczałą, Radoliński wybudował już wcześniej szkołę i zatrudnił do niej nauczyciela. Jednak efekty tych i innych jego starań okazały się zerowe. Zarazem ubywało mieszkańców: np. w 1777 r. Jarocin liczył już tylko „30 osiadłych mieszczan i łącznie tylko 272 osób przystępujących do komunii, 81 dzieci, 13 dusz ewangelickich i 101 żydowskich”.
„Upadły wówczas także chrześcijańskie cechy kuśnierzy, sukienników, płócienników, krawców i rzeźników; cały stan rzemieślniczo-kupiecki osunął się w ubóstwo i marazm”.
Doprowadzony do takiej nędzy, Jarocin przy ponownym rozbiorze Polski w roku 1793 znalazł się w granicach Prus.
„Liczył wtenczas zaledwie 90 mieszczan, 6 najemców, 30 żydowskich właścicieli domów, 28 najemców żydowskich oraz 68 pustych miejsc”.
Pod pruską administracją miasto zaczęło systematycznie wychodzić z tej zewnętrznej i wewnętrznej mizerii i rozwijać się. Ostatnio rozwój ten przebiega w optymistycznie żwawym tempie.
Liczba mieszkańców wynosiła w 1880 r. już 2450, w 1890 r. – 2903, w 1900 r. – 4335, a w 1907 r. – 5500.
Od roku 1887 Jarocin jest miastem powiatowym, głównie urzędniczym. Nie posiada prawie żadnych fabryk, ani w ogóle przemysłu. Stanowi natomiast ważny węzeł kolejowy, w którym krzyżują się trasy Poznań-Kluczbork, Oleśnica-Gniezno, Jarocin-Leszno i Jarocin-Czempiń. Dlatego przeważającą grupą wśród jarocińskiej klasy urzędniczej są pracownicy kolei.
Jeśli chodzi o instytucje urzędowe, to obecnie w Jarocinie, prócz landratury i zarządu stacji kolejowej, mieści się sąd rejonowy z czteroosobową obsadą sędziowską, dwa powiatowe inspektoraty szkolne, dwa urzędy parafialne (ewangelicki pełni jednocześnie funkcję superintendentury), cesarski urząd pocztowy, dystryktowy urząd policyjny, urząd katastralny, urząd podatkowy, urząd meldunkowy oraz kasa powiatowa.
Jeśli chodzi o placówki oświatowe, w Jarocinie działa szkoła średnia dla chłopców (z planem nauczania gimnazjum reformowanego do poziomu IIIa), szkoła średnia dla dziewcząt, trzy miejskie szkoły podstawowe (katolicka, ewangelicka i żydowska), a także państwowa szkoła dokształcająca.
Z pozostałych instytucji i obiektów architektonicznych można wymienić:
Ratusz, wzniesiony w 1799 r., a następnie 1847 i 1907 przebudowywany. W roku 1906 miasto zakupiło go od Jego Wysokości Księcia von Radolina. Nadano mu wygląd prosty, lecz wysmakowany, a jego charakterystyczna bryła stanowi niewątpliwą ozdobę jarocińskiego rynku.
Rzeźnię, powstałą w roku 1892; zakłady gazowo-wodociągowe, utworzone w 1904; świątynię katolicką i ewangelicką; powiatowy dom obrad [Kreisständehaus]; szpital; gmach poczty; szkołę katolicką i ewangelicką; powiatowy inspektorat szkolny; sąd rejonowy; urząd podatkowy oraz dworzec kolejowy. Na trawniku obok Domu Katolickiego św. Józefa niebanalnie prezentują się ruiny kościoła Ducha Świętego.
Tuż pod miastem, na terenie majątku Bogusław, otoczony malowniczym parkiem wznosi się pałac księcia von Radolina, z pewnością zaliczający się do atrakcji Jarocina.
Kto idąc od jarocińskiego dworca kolejowego wkracza do tego miasta po raz pierwszy, będzie na pewno mile zaskoczony jego ujmującą powierzchownością – niewiele jest bowiem na wschodzie i zachodzie naszego kraju miast o porównywalnej wielkości, które Jarocinowi pod tym względem dorównują. Także w innych aspektach i w ujęciu całościowym Jarocin zdecydowanie obala niesprawiedliwe uprzedzenia, jakie istnieją – zwłaszcza na zachodzie kraju – wobec małych i średnich miast naszej prowincji.
Na wyraźne życzenie redakcji wykorzystano w niniejszym artykule, za uprzejmą zgodą, „Pamiątkową publikację z okazji 650. rocznicy przyznania praw miejskich, oprac. przez burmistrza Wallenberga” (Festschrift aus Anlaß der Feier des 650jährigen Bestehens der Stadt, bearbeitet von Bürgermeister Wallenberg).
Otto Kohlmeyer
Artykuł ukazał się w: „Aus dem Posener Lande. Blätter für Heimatkunde” 1908.
Tekst przetłumaczono z języka niemieckiego.